W orzeczeniu o niepełnosprawności Julka w punkcie 7. jest
napisane: „wskazanie dotyczące konieczności stałej lub długotrwałej opieki lub
pomocy innej osoby w związku ze znacznie ograniczoną możliwością samodzielnej
egzystencji”. Koniec cytatu.
Zasiłek pielęgnacyjny w wysokości 153 zł i świadczenie pielęgnacyjne,
gdybym nie wróciła do pracy (nie powinnam?) w kwocie 520 zł. Razem 673 zł. Słownie
sześćset siedemdziesiąt trzy złote. Na same dojazdy z Julkiem do OWI dwa razy w
tygodniu wydaję 400 zł miesięcznie.
Niepełnosprawność Julka nie wymusza na mnie obecności przy
nim 24 h na dobę. Nie wymaga specjalistycznego sprzętu medycznego, ani
rehabilitacyjnego. Nie pozbawiła mnie wyboru. Mogłam wrócić do pracy. Mogłam pogodzić
obowiązki zawodowe z wożeniem Julka na zajęcia – konieczne dla jego rozwoju. Mogłam
podzielić się z Radkiem konsultacjami z lekarzami, z którymi Julek musi
spotykać się cyklicznie. Mogę ciągle jeszcze tak organizować kalendarz, że
Julkiem nie zabieram czasu Krzysiowi. I odwrotnie.
Ale być może mając godny wybór, inaczej zorganizowałabym
nasze rodzinne życie. Dlatego rodzice osób niepełnosprawnych protestują. I ja
się temu wcale nie dziwię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz