Tym wstępem chcę się pochwalić, że zaczęłam uczyć Julka pić z kubka. Kubek to za wiele powiedziane. Zielony, z tworzywa, o zwykłych, codziennych gabarytach nie nadaje się. Po pierwsze nie widzę, ile wlewam Julkowi do buzi, po drugie muszę mocno przechylać kubek (bo nie jest wypełniony po brzegi), żeby cokolwiek wlać. Julek przechyla głowę z kubkiem. Porażka.
Szybkie przeszukanie szafek, żeby znaleźć coś małego, na kilka łyków, przezroczystego i najlepiej z grubym brzegiem (co zniosłoby ewentualny zacisk julkowych zębów). Wpadła mi w ręce miniatura kufelka. Nieważne, że do rozrywkowych celów, ten akurat uświęca środki. Idealnie nadaje się do nauki. Bo jeszcze uchwyt ma, co wygodniejszym czyni podawanie Julkowi płynu.
Z tą nauką picia u Julka jest tak. Najpierw musi załapać, że to, co wlewam, ma pozostać w buzi, wargi powinny objąć brzeg kufelka, język nie może wypychać płynu, i jeszcze tę zawartość trzeba połknąć. Ładnie i do środka. Kumulacja czynności w ułamku sekundy. Niełatwo Julkowi to ogarnąć. Dziś trzeci dzień treningu i chusteczka, którą trzymam pod brodą pojonego Julka mokra. Otrąbię sukces, gdy pozostanie sucha. W końcu przecież będzie sucha. :)
Kufelek i kubek |
Witam Was serdecznie!! Czytam Twojego bloga od niedawna, ale coraz bardziej jestem pod urokiem Twoich dzieci i tego jak ładnie i serdecznie opisujesz ich postępy i rozwój. Ja też mam synka Julka i dlatego umieram z ciekawości, czy Twój Julek to Julian (jak mój) czy też może Juliusz. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie: www.mat-ka.blog.pl
Dziękujemy za miłe słowa i zaproszenie! Na pewno skorzystam :) Julek to Julian.
UsuńCzyli tak jak mój Julek. :)))
OdpowiedzUsuń