Duszek. Przebiorę go za duszka. Stare białe prześcieradło poświęcę. Oczy wytnę. Nieee…. Lata szata, a nie Krzyś. Do bani. Czarodziej? Nie ma peleryny. Ani materiału, z którego można ją zrobić. Czarownica? Eee, to moja specjalność.
Smażę kotlety. Szykuję surówkę. I myślę. Myślę.
Po obiedzie chwyciłam swój czarny, krótki żakiet. Podwinęłam rękawy. Ubrałam w niego Krzysia. Wisi na nim niczym peleryna. Radek wyszykował laseczko-różdżkę. Pozostała czapa. Przewróciłam na lewą stronę torbę podarunkową. Skręciłam tutkę na miarę. Srebrna taśma izolacyjna poszła w ruch. Radek okręcił dookoła, ja wycięłam gwiazdki i ponaklejałam. Gumkę dopięłam, żeby strzeliste kapelino trzymało się głowy. I w godzinę strój gotowy.
A niech Krzyś czaruje! :)
Witamy, Pana Czarodzieja, w naszych skromnych progach! :))))
OdpowiedzUsuń