Bez przygotowań i większych szykowań.
Bez żadnych zgrzytów i upadków.
Zwyczajnie i bez fanfarów.
Dzikiego ooo i kch.
Julek zasnął (i przespał noc całą) w pokrzysiowym łóżku, które wylądowało w jego pokoju po awansie kanapowym starszego brata. Tym samym zamknął bezpowrotnie
etap spania w łożu szczebelkowym, z którego i tak wyłaził był ostatnimi czasy
codziennie rano. Odpychał nogami od ściany mur szczebelków z oknem na wolność, z
poranną dziurą na niespanie, wyrwą na pobudkę nas.
Teraz kulturalnie włazi i złazi z łóżka
tradycyjnego, choć dziecięcego. I śpi w nim smacznie.
Poniemowlęce spanie poszło do rozbiórki. Dzieciaczków
malutkich już tutaj nie będzie.
Nigdy nie mów nigdy ;)
OdpowiedzUsuńŚwietnie się Was czyta :)
Pozdrawiam serdecznie.
A dziękuję, dziękuję. Użyłam słowo "nigdy"? Nigdy, przenigdy nie stosuję ;)
UsuńNo to gratulacje! Kolejny milowy krok został poczyniony! :)
OdpowiedzUsuńMilowy, oddzielający nas od niemowlęctwa to będzie, gdy akcja bez-pamperson-pampersy-w-odwrocie zakończy się suchym sukcesem.;) Ech... Ale łóżko bez szczebelków zdrowsze dla mojego kręgosłupa ;)
Usuń