Są pewne sprawy, które niezmiennie bawią i cieszą dzieci. Na przykład bańki mydlane, wodą lanie, czy balony. U nas niedzielny poranek wypełniły balony. Długie, z których można różne kształty i przedmioty robić. Najszybciej wychodziły kiełbaski. I to wcale nie z instrukcji. ;)
Każdy miał swoją radość. Julek z gryzienia, Krzyś z pompowania, Radek i Monia z kreowania.
Kiedy metodą prób i błędów wyszedł spod sprawnych rąk kreatorów kwiatek, większość balonów była już popękana, pogryziona i podeptana. :)) Największym jednak powodzeniem cieszyły się skrzydła motyla, który został zmutowany z komarem chyba, bo Krzyś biegał (fruwał) i straszył:
- Mam wypijaczkę krwi! Ugryzłem Cię.
Frajda na całego. Dla każdego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz