Się rozszaleli chłopcy na koniec dnia. Mnie się marzyła
cisza. Spokój. A tu szaleństwo, choć obaj jeszcze chwilę wcześniej ziewali
szeroko. To wszystko przez Radka. To on rozruszał towarzystwo. ;) Ale z tego
wariactwa wyszła zabawa. Autentyczna, we dwoje. Zbiegły się w jednym czasie
dwie ochoty na jedno dokazywanie. Krzyś
zszedł więc do poziomu raczków, Julek zagadał brata (swoim nie do podrobienia de-de-de-te z silnym akcentem na te) i znaleźli wspólny język. Zabawili się w lustro. Julek pokazuje, Krzyś odwzorowuje. Julek w
kierunku drzwi, Krzyś tak samo. Julek wstaje do klamki, Krzyś za nim. Radocha
szczera i promienna. We dwójkę.
A mnie cieszy fakt, że Julek staje się coraz bardziej
komunikatywny. Słucha, reaguje na swoje imię, wskazuje przedmiot palcem, gdy
się go zapyta, gdzie jest? Nie zawsze trafnie i na temat, ale wchodzi w dialog.
Pięknie składa usta w uuu, zaczął dmuchać, cmokać. Ćwiczy swój aparat mowy.
Podaje rączkę na powitanie i robi pa-pa na pożegnanie. Świadomość Julka
wreszcie wyłazi na zewnątrz. :)
Zaczęło się niewinnie.
Potem już samo poszło.
Drzwi sforsować też by się udało.
Ale Krzyś poległ. :)
pięknie :) w takiej kochającej rodzinie Julek na pewno się rozwinie :)
OdpowiedzUsuń