niedziela, 15 lipca 2012

To były fajne dwa tygodnie

I wracać jutro do pracy pora. Dwa tygodnie z Julkiem minęły prędko. Codzienne wędrówki na Pilicką o tej samej porze wyznaczały rytm dnia. Krzyś krócej w przedszkolu, też coś uszczknął z tych wolnych moich dni. To jeszcze nie urlop - ten planujemy w sierpniu - ale zawsze weselej w domu, gdy dwójka ich bryka. Mieliśmy w tym czasie też babcię Krysię, gości urodzinowych Krzysia, przeziębienie Julka, kardiologa, Helenkę z rodzicami, podejrzenie zapalenia wyrostka robaczkowego u Krzysia, pysznego grilla, treningi tatusiów na tarasie i chrupkowe przyjęcie na kanapie. Atrakcji moc. Pogoda dopieściła. Humory nie zawiodły. Tylko gorączka w sobotnią noc na koniec dopadła Helenkę.
W ogóle Helenką jestem oczarowana. Bo mi brak córeczki doskwiera. Że tak przyznam się skryto-otwarcie. Biegała z Krzysiem, bawiła się obok Jujka, szczebiotała dziewczęco, z ciekawością dopytywała o wszystko i w ogóle swoją obecnością nadawała mojemu facetowskiemu otoczeniu delikatności. Przez brąz swych cudnych oczu wpisuje się w naszą rodzinkę. Może uchodzić za siostrę Krzysia i Julka. Z powodzeniem. ;)

Pierwszego dnia Krzyś tylko patrzył.

Drugiego już ćwiczył. Najchętniej zaś odpoczywał. :)




Chrupkomaniaki.

Łóżeczko dobre na nudę.

Czy te oczy mogę kłamać?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz