Pod koniec turnusu Julek wykonywał jakieś nieśmiałe ruchy
rękami. Teraz nie ma dnia, żebyśmy nie powiedzieli sobie turnusowego wierszyka. I
Julek razem ze mną powtarza gestami. Wczoraj dołożył chowanie rączek za siebie.
:) Nie mogę cieszyć się, że to już na zawsze. Bo Julek dziś rączki schowa, a
jutro zupełnie o tym zapomni. Nastąpi reset w jego głowie i stara umiejętność
zacznie być jak nowa. Od początku nauka.
Dlatego dzisiaj rano nie cieszyłam się jak szalona.
A było tak. Okupowałam kanapę. Julek
niedaleko podłogę. Dialogowaliśmy ze sobą gestami. Machaliśmy do siebie, przesyłaliśmy
buziaki, robiliśmy uuuu, ooo i takie tam. Po wyczerpaniu zapasów nuda. Julek popatrzył na
mnie przeciągle, świadomie, podraczkował, wstał opierając się o moje kolana i
patrzył nadal na mnie. Chciał, żebym go wzięła na ręce. Posadziłam go więc na kolana,
a on spojrzał na mnie i powiedział ma-ma. Powiedział mama. Nie wystrzelił serii
ma-ma-ma-ma-ma. Tylko te dwie sylaby złożył w słowo. To było Julka słowo. Do
mnie. Bez powtórki. Ale ja już mam.Tę pierwszą Julkową perełkę w mojej
kolekcji. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz