Powitano nas w progach nalepkami Mamy Niepodległą. Zaproszono do wysłania kartek z tej okazji (osobne stoisko, na którym mogliśmy wybrać kartki, wypisać je, przystawić pieczątki, zaadresować i wrzucić do specjalnej skrzynki (tylko dlaczego nie wzięłam ze sobą notesu z adresami?).
Zwiedziliśmy teren i weszliśmy do środka. Środka kawałka historii. Oprowadzała nas po nim młodsza córka Piłsudskiego - Jadwiga Jaraczewska. Mówiła do nas z wyświetlanej taśmy. To był film podzielony na pomieszczenia, do których zaglądaliśmy po kolei zgodnie z regułą architektonicznej amfilady. Przedpokój, biblioteka, gabinet, salon, jadalnia, kuchnia, przedpokój. Pokoje, które mijaliśmy, są pozbawione umeblowania, wywiezionego w nieznane w 1947 r. Zamiast na podłodze wyraźnymi liniami zaznaczono ich obrysy. Zawsze stały tabliczki z informacją, co tu było, czasem ze zdjęciem wnętrza.
W salonie stare pianino udawało to autentyczne, na którym grała niegdyś Aleksandra Piłsudska. Obok wygasłego kominka obrys prawdopodobnie jakiegoś wyprawionego zwierza. - A co tu było, mamuś? - dopytywał Krzyś. - Skóra niedźwiedzia. - przeczytałam. Gdy usłyszał, że lubiły się na tej skórze bawić Wanda i Jadwiga - wówczas dziewczynki mniej więcej w jego wieku, przykucnął. Magia miejsca podziałała.
Mnie zaskoczyła wielkość pokoi. Gdyby nie wysokość tych pomieszczeń, byłyby malutkie. Z meblami całkowicie zagracone. Taka swojska przytulność. Choć z zewnętrz budynek wydaje się całkiem okazały.
Chłopcy cierpliwie i naprawdę długo znieśli muzealną wycieczkę. Dopiero w salonie zaczęli wiercić się i nudzić.
Potem, gdy szykowałam obiad w domu, Krzyś doniósł z pokoju:
- Mamuś, mamuś, w telewizji tego pana Piotrowskiego pokazywali, co niepodległość zdobył.
Coś z tej lekcji dzisiejszej zostało. ;)
Dworek od strony tarasu, śliczny ganek był okupowany przez licznych zwiedzających |
W Sulejówku na ławeczce z Piłsudskim i jego córkami |
Ale fajnie! Takie spędzanie Święta Niepodległości ma przynajmniej sens!
OdpowiedzUsuńA tak niewiele brakowało, żebyśmy sypialnię malowali. ;) Mieszkamy kilka kilometrów od tego dworku. Aż głupio byłoby go nie odwiedzić.
UsuńMyśmy sprzątali. :)) Dobrze, że chociaż Trzeci i Czwarty w ramach harcerstwa mieli gry terenowe. :)
UsuńHistorycznie jednym słowem.... zostanie Krzysiowi, zostanie, jeszcze sama się przekonasz.
OdpowiedzUsuń