Tradycyjnie jak co roku (trzeciego z rzędu) pożegnaliśmy wakacje.
Nasze <do widzenia> jest stacjonarne, weekendowe, konkretne, z gromadą starych dobrych znajomych wniesionych do małżeństwa w posagu przeze mnie i w wianie przez Radka. Ten miks ludzisk spotyka się u nas i nuda chowa się pod stół. Przyjaźnie nam, głośno, biesiadnie.
Dzieciaki mieszają się, biegają, tracimy je z oczu, mamy czas na wszystko.
Uchwycić tę gromadę w bezruchu to nie lada sztuka. Sztuka loda na głowę. Właściwy czas dla reportera. Pstryk i do albumu na dowód spełnienia tych snutych planów i marzeń w akademiku między sesją a czasem wolnym od obowiązków. Dzieci i serce rosną.
Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
Cudna gromadka. A właściwie to już gromada cała:)
OdpowiedzUsuńNo niecała jeszcze. Dwóch najstarszych nastolatek zabrakło. I kilkoro dzieciaków od znajomych, którzy nie mogli dotrzeć w tym roku. Super banda! :)
Usuńsuper banda! aż mi sie uśmiechnęło serdecznie:)
OdpowiedzUsuńpozdrowienia!
Iwona