Ciężko z teatrem dla dzieci w wakacje. W większości przerwa urlopowa na przewietrzenie głów i scen. A mnie się zachciało zaciągnąć moje towarzystwo na jakieś przedstawienie. Szperając tu i tam, natknęłam się na Teatr Małego Widza, który działa. Właśnie teraz. Nawet z biletami nie miałam problemu. Pojechaliśmy więc.
Na "Cztery pory roku". Pantomima przy akompaniamencie całkiem nieźle przetworzonego Vivaldiego. Muzyka towarzyszyła prawie każdemu gestowi mima (skądinąd całkiem atrakcyjnego płci żeńskiej).
Dzieci słuchały, patrzyły. Julek razem z nimi. Idealne miejsce dla niego. Ze swoim wiekiem mentalnym pasuje do tych wszystkich roczniaków i dwulatków, nawet wzrostem dorównuje. Chociaż tym.
Krzyś w połowie zaczął się nieco kręcić. Ale że muzyka łagodzi obyczaje, wytrwał do końca, nie burząc spokoju głośnym ziewnięciem. To ostateczny sygnał do rozejścia się na imprezy dozwolone na wymiar intelektualny właściwy. Poza uniwersalnymi dla obojga, o które wcale niełatwo.
Po trzydziestominutowym spektaklu był czas na zapoznanie się z rekwizytami, sceną, kulisami (mini kulisami ale zawsze). Fruwały piórka, latały kwiaty, grała muzyka. Fajne miejsce.
A potem były lody, spacer po Starówce, zjazd ruchomymi schodami (atrakcja większa niż spacer, dobrze że nie teatr ;) i tak zainaugurowałam swój urlop.
Witajcie wakacje :)
Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
A taki mały eksperyment ubraniowy ;))
OdpowiedzUsuń