W dzień słońce, w nocy mróz. Ostatnie truskawki padły, ścięło róże i begonie. Następna stacja: zimno.
Przytuptał więc czas na ostatnie zbiory tego sezonu.
Namówiłam Julka.
Wziął kosz prawie większy od siebie i mnie za rękę. Spacer był krótki. Na róg domu, gdzie drzewa dwa wydały owoce. Ja zrywałam z góry, Julek próbował z dołu. Łatwo nie było. Irytacja wystrzeliła mocniej niż spieniony szampan. Nastrój uratowałam nowym zadaniem. Syn mój celował zerwanymi przeze mnie owocami do kosza.
Uzbierało się sporo.
Pigwa bardzo smakuje z herbatą. Będzie też dobre z niej wino.
Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz