Gdy Julek się urodził, było tak. Położna wiedziała, lekarz wiedział, ja wiedziałam i Radek wiedział. Każdy odkrywał tę zespołową prawdę w odpowiedniej kolejności. Radek potem powiedział: - Nikt nie cieszył się z przyjścia Julka na świat. Pochłaniał nas strach. Lekarza, jak przekazać tę trudną prawdę. Nas - bo kompletnie nie byliśmy na nią gotowi. Żałoba za wymarzonym dzieckiem właśnie się rozpoczęła.
To było pięć lat temu.
Z każdym rokiem z okazji urodzin Julka oddalam się od tego początku. Tkwię po uszy w życiu, które toczy się normalnie. Z odwożeniem i przewożeniem dzieci do przedszkola/szkoły, na zajęcia, urodziny. Z ich humorami, infekcjami, uśmiechami. Buntami, pieluchami, bezpieluchami i tego konsekwencjami, sukcesami i porażkami. Właśnie tak.
W tym wariatkowie próbuję nie zapominać, żeby zwyczajnie zdarzające się niecieszenia były z powodu zachowania, wydarzenia, braku lub nie takich umiejętności, emocji, nigdy jednak z powodu osoby. Tylko raz nie cieszyłam się z Julka. Zaraz po jego narodzinach. To jedno aż-raz wystarczy.
Przepraszam Cię za nie, Synku!
Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
Najważniejsze jest, że teraz się cieszycie!! Wszystkiego, co najlepsze dla Julka i dla Was też! :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy pięknie! :)
Usuń