I tak jak z jednej strony już czułam nasycenie pobytem, odcięciem się od swojej codzienności, nicnierobieniem w zakresie obowiązków domowych, tak z drugiej wiem, że nie raz zatęsknię do tego naszego duetu Julek-ja. Po kilku dniach oswajania się z turnusowym planem dnia wypracowaliśmy z Julkiem harmonijny rytm, w którym była czas na wspólne posiłki, pieszczochy, zabawy, odpoczynek (Julek z tabletem, ja z książką okupowaliśmy łóżko) i pracę z terapeutami. Mieliśmy dużo czasu dla siebie i dla swoich przyjemności. Tęskniłam i owszem za Radkiem i Krzysiem, ale tęsknotą senną, spokojną i miłą sercu.
Bardzo wpasowałam się z tym debiutem turnusowym w nasz rodzinny czas. Krzyś żyje szkolnym rytmem. Ma swoje obowiązki i zajęcia, Julek na tyle rozumiejący to, co go otacza, że bez większych trudności potrafiłam się z nim dogadać. I nawet jeśli czasami natrafiałam na jego upór, to udawało się go przezwyciężać. Nieobciążona wstawaniem o świcie, nieprzeciążona obowiązkami zawodowymi i domowymi, mogłam trwonić cierpliwość bez obaw, że jej pokłady zaraz się wyczerpią. Z łatwością też zdystansowałam się do wpadek kupalnych, które nieoczekiwanie zostały zdominowane przez sukcesy. Julek ewidentnie w obcym miejscu nie chciał robić sobie i matce kaszany. ;)
Nie bez znaczenia dla całego tego dwutygodniowego pobytu była atmosfera. Jechałam w miejsce, które znałam z dwóch Zlotów Zakątkowych, z ludźmi, których znałam z tychże zlotów i z Zakątka21. Dzieci na turnusie były niemal wyłącznie zespołowe. A te wzbudzają we mnie tylko ciepłe uczucia. A nawet jeśli jakiś dzień był trudniejszy dla Julka i dla mnie, stres jego wypływałam żabką w dostępnym dla rodziców basenie. Czekałam aż Julek zaśnie i myk-myk owinięta ręcznikiem pomykałam korytarzem wprost na basen. Dwadzieścia minut pływania i melisa niepotrzebna. Ogarniała mnie błogość. Byłam gotowa na wieczorne pogaduchy z resztą bab i jednym facetem. :)
Myślę też, że bez systematycznej pracy w przedszkolu z panią Agatą, Julek nie byłby tak aktywnym i skoncentrowanym uczestnikiem turnusu. Zawsze słyszałam, że pracuje chętnie, w skupieniu, jest posłuszny. Do pełni szczęścia brakuje nam tylko umiejętności komunikacji werbalnej. Pobyt na turnusie na pewno jej nie wyczaruje, ale wytrącenie Julka z codzienności, zanurzenie w innych metodach pracy, z innym temperamentem może uaktywnić dotychczasowe zdobycze, gdzieś głęboko uśpione w Julku. Pozwoli mu wyzwolić to, co już wchłonął w pracy z panią Agatą. Ma-ma wymawiane przez niego, trening czystości, liczenie na paluszkach do trzech i potem okrzyk: taaaat! (start!). To rzeczy, które nagle rozkwitły właśnie w Zaździerzu. Plus odnajdywanie się Julka w nowych sytuacjach, w nowym otoczeniu, wśród nieznanych dzieci. Doskonały trening zachowań społecznych.
W ostatnich dniach turnusu rozpoczął się VII (a nasz czwarty) Zlot Zakątkowy, co również było okazją do nowych doświadczeń. We czwartek dojechali do nas Radek z Krzysiem. Działo się wiele i jak zwykle intensywnie. Czyli ciąg dalszy nastąpi.
Powrócę też jeszcze na pewno do kwestii basenu. Bo to bardzo ciekawa historia i Julka przygoda.
Z pedagogiem panią Agnieszką Ziembicką |
Julek pracuje z logopedą panią Basią |
A tu z logopedą panią Klaudią |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz