Julek już drugi tydzień zmaga się z drewnianymi klockami, które po jednej stronie mają mały magnesik. Ten sczepia się z drugim magnesikiem na końcu ramienia drewnianego dźwigu (taka charakterystyczna zabawka z IKEI, dźwig z wagonikiem, w którym posegregowane są klocki w parach: czerwone trójkąty, niebieskie kwadraty i żółte walce - te wsadza już w odpowiednie otwory, czas przyswajania: jakiś rok). Tego, żeby mały metalowy punkcik przyczepić do drugiego, nie rozkminił. Pokazujemy mu to za każdym razem, gdy podejmuje bezskuteczne próby sczepienia, czasem przypadkowo udane. Krzyś dostał tę zabawką, jak miał 1,5 roku? Załapał po kilku chwilach obserwacji.
Julek NIE CIERPI na zespół Downa. Cierpię czasami ja.
Julek nie jest chory na zespół Downa. Chory bywa, jak teraz. Gdy przyplącze się katar, kaszel albo grubszego kalibru infekcja. Ma wadliwe serce. Pod stałą kontrolą. Niewykluczone że inne choroby w zanadrzu swojej chromosomowej aberracji.
Julek MA zespół Downa. Jest odmienny biologicznie. To określenie chyba prof. Aliny Midro brzmi nieco patetycznie, ale odmienności Julkowi nie można odmówić. Jest tak odlotowy, że nie podlega nawet kategorii: "Znajdź 10 szczegółów, którymi różnią się te dwa dzieciaki" W zestawie: zespołowy i niezespołowy.
Tolerancja nabrała w moim życiu rumieńców. Oddycham nią na co dzień. Krztuszę czasami.
Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz