czwartek, 3 października 2013

Nie dogodzisz

Zaraz po pracy miałam dziś spotkanie towarzyskie. Miłe, oderwane od codziennej rutyny, z dawno niewidzianym, ulubionym bratem ciotecznym. Spraw do obgadania wiele. Trochę do pośmiania.
Pierwsze piętnaście minut delektowałam się nie tylko pyszną, gorącą czekoladą. Byłam wśród ludzi, siedziałam wygodnie. Poza kelnerką nikt ode mnie nic nie chciał.
Przez drugie piętnaście minut z uwagą słuchałam brata.
Przez trzecie piętnaście dwa razy dyskretnie spojrzałam na zegarek.
W czwartym kwadransie nerwowo kręciłam się na krześle.
W piątym siedziałam już w aucie.
Wracałam do domu.
Do chłopców.
Codzienne cztery godziny, które mamy po południu dla siebie, na własne życzenie skurczyłam do dwóch. I nagle niewygodnie mi się z tym zrobiło.
A jeszcze dwie godziny wcześniej ręce zacierałam na to popołudnie.

4 komentarze: