wtorek, 15 października 2013

Mała rewizja

Faza chorowania kończy się. Na horyzoncie majaczy okres rekonwalescencji. Krzyś do piątku pozostaje na antybiotyku, w domu do przyszłej środy. A ja z nim, z nimi dwójką. Bo Julek chodzi z glutem, czyli do przedszkola nie chodzi.
Możemy już na krótkie, bezwietrzne i bez biegania spacery wychodzić.
Płuca się regenerują, prawe ucho też.
Dobrze nawet się składa. Bo mam dużo czasu dla moich chłopaków. Podglądam, podsłuchuję, również siebie. Ucinam pogawędki z Krzysiem.
Zasada współmierności u nas nie działa.
Żeby Julka zdopingować do dobrych wzorów zachowań, bardzo wyraźnie podkreślam każde jego spojrzenie w moje oczy, każdą realizację jakiegoś polecenie. Schodzi ze schodów samodzielnie brawa! Pokaże gdzie ma buty - brawa. Zaniesie Krzysiowi biszkopta - brawa. To są tak podstawowe sprawy, że przy niezespołowym Krzyśku, nawet do głowy mi nie przychodzi, żeby podobne sprawy oklaskiwać. A Krzyś to bystry obserwator, ale ciągle przecież dzieciak. Widzi pochwały, a nie przyczyny ich. Mimo że tłumaczę przy różnych okazjach, że Julek ma swój, zespołowy tryb dojrzewania. 
Zdecydowanie więcej muszę dopieszczać Krzysia. I mniej gadać o Julku. 
Bo Julek przez swoje ograniczenia i nasze zmagania z nimi stał się zupełnie nieoczekiwanie lejtmotywem w naszym domu.
Trochę ma pod górkę brat młodszego brata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz