Scenariusz był ten sam.
Julek poszedł do przedszkola, nie spał po powrocie, w aucie też nie wolno mu było.
Radek kierował, ja miałam zabawiać chłopaka.
W ostatniej chwili zabraliśmy Krzysia i worek najbardziej hałaśliwych zabawek.
Gwizdek, tamburyno, marakasy rządziły.
Nie było mocnych. Julek nie zasnął.
W poczekalni było już cicho, z wyjątkiem Krzysia, któremu brykać się zachciało. Tygrysek ze Stumilowego Lasu obudził się w nim. Juluś Puchatek siedział i niespiesznie przerzucał kredki.
A potem badanie.
Bez protestu dał sobie założyć nietwarzową czapeczkę, paskudnie zawiązaną pod brodą, na gąbce, zwykłej gąbce myjce, żeby troki nie raziły. Przy akompaniamencie ciekawskich pytań Krzysia podpięto elektrody na maź fryzuroburczą. Julek z przodu wyglądał jak baba z bazaru, a z tyłu, gdzie kabelki utworzyły gęstą sieć, przypominał elektryczną Świteziankę. Przez szacunek do Julka oszczędziłam mu reporterskich ujęć.
Wreszcie Krzyś z Radkiem wyszli, światło zgasili, pani uruchomiła zapis, a Julek powoli, powoli odpływał. Po 10 minutach spał. Badanie trwało.
Wynik we czwartek.
Taki czas. Ciągłych badań, sprawdzań, niespokojnych oczekiwań.
To jest wpisane w zespół.
A ja kiedyś myślałam, że tylko upośledzenie.
Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
Też do tej pory wydawało mi się, że to tylko upośledzenie. :/
OdpowiedzUsuńDziś wyniki, życzymy dobrych :-)
OdpowiedzUsuńDziękujemy :) Wyniki dzisiaj, spotkanie z neurologiem za dwa tygodnie.
Usuń