Z natury jestem niecierpliwa.
Poza wybranymi sprawami (selekcja dzieje się mimo i gdzieś obok mnie), które traktuję intuicyjnie. Nie przyspieszam ich, jednak nie ignoruję, pozwalam po prostu toczyć się własnym życiem. Przy okazji też moim. Jednocześnie nie zamykam się na rozwiązania i nie tracę czujności.
Tak właśnie poszukiwałam we wrześniu zajęć terapeutycznych dla Julka, aż trafiłam na ogłoszenie centrum terapii dla dzieci z zaburzeniami rozwoju. Oferowało to, czego szukałam. Właśnie powstało.
Zadzwoniłam.
Pierwszy kontakt jest bardzo ważny. Od pierwszego słyszenia można kogoś polubić lub nie, chcieć dać kredyt zaufania lub nie.
To dość irracjonalne, ale powszechne podejście. Ja się na nie zawsze załapuję.
Pojechałam z Julkiem na pierwsze spotkanie z panią Agatą pozytywnie nastawiona.
Julek też. ;)
Miejsce spotkania: przedszkole niepubliczne Wyliczanka.
Byłam tam w maju z Krzysiem zaproszonym na urodziny do koleżanki. Fajne przedszkole - tak je oceniłam wtedy. Nieduże, z toaletami dla krasnoludków, przyjemne, z własnym ogródkiem i placem zabaw.
Julkowi też się spodobało, gdy pojawiliśmy się w nim na spotkaniu z panią Agatą.
Od października zaczął terapię SI z logopedią. Najpierw raz w tygodniu dzięki darowiźnie, potem dwa razy w tygodniu, gdy odnotowaliśmy wpłaty z 1% (dziękujemy!). Woziłam Julka, obserwowałam działania p. Agaty, słuchałam ich, oglądałam przedszkole od środka i tak na przełomie listopada i grudnia zakiełkowała w mojej głowie myśl: a może tutaj przenieść Julka od września? Tak sobie rosła we mnie, rosła aż wyartykułowałam ją. Rozmowa w domu, rozmowa z panią Agatą, wreszcie rozmowa z właścicielką przedszkola.
I tak właśnie miękko, bez spinania się, bez stresu wielkiego załatwiłam Julkowi nową przygodę.
Zaczyna od września, raczej na cały etat (od 8.00 do 16.00), w grupie najmłodszej, z tą samą subwencją tyle, że w całości przekazywaną do przedszkola. A z tej subwencji będzie miał pokrywanego cienia w osobie pani Agaty od 9 do 13.00 codziennie. Zajęcia dydaktyczne indywidualnie dostosowane do Julka. I dwie godziny terapii SI i logopedycznej. Co-dzien-nie!
Dla porównania dzisiaj Julek ma zapewniony kontakt z rówieśnikami pełnosprawnymi, obserwację społecznych relacji, samoobsługę przy posiłkach - wszystko w ramach przedszkolnej rutyny. Bezcenne.
Dalej: brak nauczyciela wspomagającego, brak jakiegokolwiek cienia, który wspierałby go w pracach indywidualnych (przy zabawach swobodnych Julek daje radę), brak zajęć dostosowanych do jego poziomu. Dwa razy w tygodniu spotkania po 30 minut z młodą, miłą panią psycholog. Bardzo się zaangażowała. We wrześniu poprosiła o spotkanie. Wypytała mnie, jak ma z Julkiem pracować, co z nim robić. Bo nigdy z takimi dziećmi nie pracowała. Świeżynka. Bez doświadczenia, bez przygotowania.
Zajęcia z logopedą - grupowe.
Taka rzeczywistość. Za te same 2 000 zł subwencji.
Obecne przedszkole Julka przyjęło dobrze. Polubiło, zaopiekowało na tyle, na ile potrafi i może (gmina rządzi), jednak nie na miarę potrzeb rozwoju i stymulacji Julka. Te są przepastne i wymagają pracy. Najlepiej znawcy tematu.
Od września Julek i pani Agata będą mieli ręce pełne roboty. A ja zacieram swoje. :)
Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
Rewelacja! Chyba znów zacznę szukać dla M. prywatnej szkoły, bo to co obecnie dostaje w postaci logopedy i biofeedbacku nie daje efektów. W naszym przypadku subwencja wynosi 1700 zł miesięcznie. Też nie źle, nieprawdaż?
OdpowiedzUsuńPewno, że to są konkretne pieniądze, za które można mieć całkiem niezłą terapię. U nas za te codzienne pięć godzin czuwania nad Julkiem, w tym dwie godziny terapii logopedycznej i SI przedszkole wyliczyło 1600 zł. To, co pozostanie z subwencji zostanie policzone na poczet czesnego (900 zł), różnicę my będziemy pokrywać. Wychodzi ok. 240 zł więcej niż obecnie płacimy miesięcznie za przedszkole. A ile więcej zajęć dla i z Julkiem z osobą do tego przygotowaną. :)
UsuńRewelacja! Marta, ja normalnie Ciebie chyba poproszę/ zatrudnię/ ubłagam/ zlecę, jak będę na etapie szukania/załatwiania/ wyboru placówki dla Ady. No oczywiście jeżeli nie ucieknę wcześniej na Jamajkę...:) Ściskam Was mocno i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNie uciekaj, Honka, nie uciekaj.:) U nas jest mnóstwo możliwości, zaczynając od subwencji oświatowej, która naszym dzieciom należy się bez żadnej łaski. Problem w tym, że łaskę robią gminy. Ale można przecież szukać innych rozwiązań. I znajdywać je z korzyścią dla dzieciaków. Bywa to upierdliwe i wkurzające, że kosztem często naszej energii, ale ile człowiek się przy tym uczy. ;) Najwięcej poruszania w gąszczu dżungli przepisów, zakazów, przywilejów itd.
Usuń