Krzyś dla odmiany sam mi relacjonuje dni w szkole.
Rozemocjonowany, z wypiekami na twarzy, nadal chętnie brnie w tę obowiązkową przygodę.
W świetlicy czas spędza z koleżankami i kolegami, których zna z przedszkola, poznaje też nowych. Z dumą oświadczył mi, że siedzi w ostatniej, najfajniejszej ławce, bo wszystko z niej widać.
Załatwił sobie kasę na obiad.
- Mamuś, dzieci jadły dziś obiad - opowiadał mi wczoraj. - Kupiły go sobie. Mogę też?
- Pewno.
- Ale daj mi twoje pieniądze, nie moje. - podkreślił centuś, nie wiem po kim.
Kupił dziś i zjadł. Mówił, że gołąbki były.
Wieczorem pada tak, że zmęczenie bierze górę nad lękami. Zasypia w trzy minut, zwracając mi wolne wieczory.
Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz