Wczoraj rano popłoch. Krzyś oznajmił, że boli
go czoło i nie ma siły. Został w domu.
Temperatura była, ale jakoby jej nie było. Dostał
przeciwgorączkowy. Pół dnia przeleżał w łóżku. Ja zaczęłam gorączkowo przeorganizowywać
dzień następny (z rana lekarz dyżurny przecież).
Popołudniu cudowne ozdrowienie.
Czoło zimne, energia za dwoje (zapas niezły po półdniówce
leżenia).
Noc bez zmian.
Zrezygnowałam z lekarza, pojechałam do pracy.
Dogonił mnie SMS od Radka: „Boli go czoło i
serce, a wygląda super.” :D
No, stopniowanie Krzyś już zaliczył. Serce i
czoło, pa-pa szkoło.
Podobno w ławce nie chce mu się siedzieć.
Zaczęło się.
A to kombinator!! :))
OdpowiedzUsuńSzybko jakoś zaczął. :/ Ale z tym sercem to pojechał :))
Usuń