środa, 20 lutego 2013

Z pedagogiem w ppp

Dziś papierologii okołoorzeczeniowej ciąg dalszy. Zaliczyliśmy z Julkiem spotkanie w poradni psychologiczno-pedagogicznej z pedagogiem specjalnym.
Czuję się zawiedziona.
To była bardziej autoprezentacja mnie - jako rodzica, niż badanie Julka.
Chyba OWI mnie rozpuściło. Tam pracują z maluchami, w zasadzie wyłącznie z maluchami. Od urodzenia do 7 lat. Traktują dzieci podmiotowo, a nie jak obiekty, o których trzeba przygotować dokument. Na konsultacjach i terapiach zejście do poziomu Julka. Na dywan, na którym rozsypane są zabawki. Zainteresowanie dzieckiem na pierwszym planie. Reszta jest tłem.
Już sama sala, do której zostaliśmy zaproszeni, mało przyjaźnie witała skrzata, który ledwo od ziemi odstaje. Okrągły stolik z krzesełkami, brak zabawek odpowiednich dla kilkulatka. I pani, która miała dobre chęci, ale chyba brak doświadczenia w obcowaniu z małymi dziećmi. Sztywność postawy, nienaturalne przywitanie Julka pacynką na ręce, przyklejony uśmiech. Ja się nie dziwię, że Julek odwrócił się i pokazał na drzwi. Chciał wyjść, zanim na dobre wszedł do pokoju.
Pani badała mnie, a nie Julka, ja mówiłam, długopis sprawnie notował. Mugolowa Rita Skeeter przeprowadzała ze mną wywiad. Ciekawe co ja przeczytam w tym orzeczeniu?
Może przesadzam. Może za duże oczekiwania miałam. Może, jak do egzaminu, trzeba mieć przede wszystkim opanowaną taktykę, a dopiero potem materiał? I może następnym razem będę w tę taktykę bardziej obkuta? ;)
Przynajmniej powiedziałam, co chciałam.
We wtorek zbierze się komisja. Na wydanie orzeczenia ma dwa tygodnie. Czyli około połowy marca mogę spodziewać się wieści.


2 komentarze:

  1. A to może w ogóle być inaczej niż to co opisałaś??
    "Nasza" poradnia wygląda jak średniowieczne kazamaty- jest ponura, ciemna, zimna i sama mam ochotę pokazać na drzwi! :((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powinno być inaczej! Ja dopiero odkrywam ten nieznany mi świat. Z tego, co liznęłam, widzę, że ppp to raczej spełnia rolę urzędu, który wydaje różne kwity, bez których dzieci z różnymi problemami nie będą miały właściwej opieki w porzedszkolu, szkole. I dlatego dziecko staje się obiektem badania, prawie przedmiotem, urzędową koniecznością.
      Nie trzeba mieć żadnego wykształcenia, żeby dziecko - z prolemami czy bez - traktować z należytymy mu szacunkiem. Potrzeba do tego serca. I nie mieć lęku w sobie, a chęć poznania. Tego mi wczoraj zabrakło.

      Usuń