Pani Agata poszukuje różnych metod dotarcia do głowy Julka i wyciągnięcia z niej słów, bo te niewątpliwie gdzieś w zakamarkach zagnieździły się i siedzą, koczują, lenią się. Julek nie artykułuje ich. Choć już wielokrotnie przyłapany został na gorącym wyrazie. Całkiem konkretnym. Jednorazowym. Zużyty - wyrzucony - zapomniany.
No. I jakiś czas temu wykorzystała rulon po ręczniku papierowym. Przemówiła jedną stroną, Julek odpowiedział drugą. Takie echo.
Potem ja kilkakrotnie bawiłam się z nim w ten sposób, tyle że zwijałam ręce wokół ust, jak przy wołaniu kogoś poza zasięgiem wzroku. Działało. Wydobyłam z Julka wiele razy ma-ma, ba-ba, ta-ta.
Wczoraj z panią Agatą padł rekord.
Julek przez tubę powtórzył: ma-ma, ta-ta, ba-ba, dzia-dzia, cio-cia.
Bezwstydnie zaczynam łapać się na myśli, że ja to sobie jeszcze pogadam z Julkiem.
Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
Fajny pomysł i ważne że zadziałało. Trzymamy kciuki za gadanie ;)
OdpowiedzUsuńPogadasz, pogadasz :)
OdpowiedzUsuńNieraz jeszcze zaskoczy rodziców pytaniem:):*alat.
OdpowiedzUsuńJak ja o tym marzę :)
UsuńPrzyjdzie ten moment, mocno w to wierzę :)
OdpowiedzUsuńNo i brawo Julek!