niedziela, 1 września 2013

Przed jutrem

Jutrzejszy debiutant przedszkolny śpi w najlepsze, a mamuś wyszywa jego imię i nazwisko na ręczniku (ci co mnie dobrze znają, wiedzą, jakie to poświęcenie z mojej strony :)). Na worku z przydasiami (ubranie na zmianę, pampersy) nie wyszyłam nic, podpisałam tylko.
Wsłuchuję się w siebie i nic nie słyszę. Żadnego stresu, żadnego achu-ochu. Nic.
Mój młodszy syn idzie do przedszkola, a we mnie cicho.
Myślałam, że może weekend wypełniony po brzegi gośćmi, atrakcjami i lekkimi kacami oddala stres. Myślałam, że może niedospanie i takie-sobie zmęczenie stępiło emocje.
A teraz myślę, że chyba po prostu wiem, że wszystko ułoży się właściwie. Nawet jeśli to właściwie oznacza inny scenariusz od tego, który zakładam.
Czuję się przygotowana na jutro.
Julek przez dwa tygodnie był oswajany z drogą do przedszkola. Rozmawiałam z wychowawczynią Krzysia, rozmawiałam z wychowawczynią Julka. W sobotę wybraliśmy się silną grupą na festyn rodzinny zorganizowany przez naszą gminę przy zespole szkół, do którego przynależy przedszkole. W przedszkolu był dzień otwarty. Wparował więc Julek do swojej sali. Przymierzył się do stolika, usiadł przy nim na chwilę, żeby poderwać się i ruszyć do szafki z zabawkami, nie oglądając się za mną. Wcale.
Ciekawa jestem, jak Julek da sobie radę?
Jednak trzymajcie kciuki!
Bo może mój spokój to zwykła cisza przed burzą.






1 komentarz:

  1. I jak czytałam na Z21, nie zawiódł Cie Twój wewnętrzny głos! Marta, nasze dzieci będą nas zaskakiwały całe życie. Uściski dla przedszkolaka. :-*

    OdpowiedzUsuń