Bracia Całkowscy rzucili Zimę na kolana. Szał biał i śnieg jest wszędzie. Okolice domu zaliczyły pierwsze od dwóch lat odśnieżanie. Pogoda wymarzona na zaróżowione policzki, sople z dachu, gorące kakao po powrocie i suszenie portek przy kominku. Panie, piękna zima się nam zrobiła. Jak z obrazka. Tylko śnieg za lekki na lepienie bałwana. Poczekamy i na niego przyjdzie pora.
Zwyczaje wewnętrzne bracia przenieśli na podwórko. Chwila w zgodzie, wspólna zabawa, a potem czas na dwie górki, bo każdy swoje chciał mieć na wierzchu. No i Julek. Jak przystało na młodziaka, organoleptycznie testował śnieg. Właził, przytulał się, tarzał jak w pościeli. Potem, w domu wyjmowałam i drżałam czy nie sopelek lodu w środku. A tu suchutki, cieplutki, zmęczony gałganek.
Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz