czwartek, 20 sierpnia 2020

Towarzysko

Życie towarzyskie dwunastolatka wygląda tak. Wskakuje na rower albo hulajnogę i pędzi parę kilometrów na spotkanie z kumplami. Nie ma go kilka godzin, podczas których dzieją się sprawy ważne, ważniejsze i nic nie znaczące. 

Albo wygląda tak:

- Mamo, wpadliśmy tylko na chwilę.

I oto przez salon wędrują sobie spłoszone moją obecnością nastolatki. Jeden, dwa, trzy, o cześć! Damian, dawno Cię nie widziałam, pięć, Michał?, siedem. Przy jedenastym zaczynam się gubić. ;)

Wakacje. Jedyny taki czas totalnej bezstroski.


wtorek, 18 sierpnia 2020

Wakacje w BB

Tygodnie wakacyjne mkną z prędkością światła. Nie wiem kiedy, nie wiem jak znalazłam się w środku sierpnia. Krzysiek od dwóch dni na obozie piłkarskim, ja od tygodnia w pracy, Julek pod opieką babci Aldony, a Radek bez wakacyjnego wytchnienia działa w pracy i ogrodzie. 

A jeszcze wczoraj byłam w lipcu. Napawałam się oddechem bez dzieci, gdy te grzecznie odstawione, przebywały pod skrzydłami babci Krysi w Bielsku-Białej. Nie żebyśmy z mężem zaszaleli jak w piosence Kazika. Wyjechały dzieci na wakacje, a my popołudniami okupowaliśmy kanapę racząc się filmem w TV, lampką wina (ja), nicnierobieniem. Cisza dzwoniła w uszach. Nikt nic nie chciał od nas. Żadnego soku, mleka, nowych trampek, wycieczki rowerem. Nie trzeba było nikogo gonić do łóżka, pilnować wieczornej toalety, przypominać po wielokroć o sprzątnięciu butów, rzuconych rzeczach, brudnych kubkach, umyciu zębów. To ogromne, nieocenione wsparcie, gdy babcie przejmują ster opieki nad dziećmi – jedna w Bielsku dwadzieścia cztery godziny na dobę, druga na naszej wsi, gdy oboje z Radkiem pracujemy.

W Bielsku Krzysiek szalał z chmarą dzieciaków pod blokiem na hulajnodze, Julek czasem dołączał, czasem nie, a jak już schodził to po, żeby zaraz wejść z powrotem na górę. Babcia miała niezłą gimnastykę. :) 

Najfajniejsze jest to, że Julek był świadomy wszystkiego. Gdy tylko ich przywiozłam, wszedł na krzesło w babcinej kuchni po to, by sięgnąć kalendarza. Zawołał: - Baba, mama tu!? Babcia wiedziała, o co Julkowi chodzi. Zakreśliła dzień mojego przyjazdu i Julek już wiedział, że ten czas w Bielsku bez mamy, taty i Kilki jest konkretny, określony. Że przyjadę po nich i wrócimy do domu. Nie tęsknił, współuczestniczył w bielskim życiu domowym. 

Po dziesięciu dniach przyjechałam i zostałam kilka dni. Zaliczyliśmy obowiązkowo skatepark i basen w Cygańskim Lesie. Byliśmy na pizzy i lodach, działaliśmy na zwolnionych obrotach. Wreszcie przywiozłam chłopaków do domu, do stęsknionego taty i skołowanej Kilki. Pierwszy w życiu Julka miesiąc poza domem. Dwa tygodnie ze mną i bratem w górach, drugie dwa tygodnie w Bielsku z babcią i na końcu ze mną. Lipiec minął.