Jesteśmy na finiszu leczenia zapalenia krtani.
Zainfekowany Julek.
Siedzę więc z chorującym synem w domu. Praca, dojazdy, pobudki o piątej, cały zewnętrzny świat gdzieś tam. A ja tu. W naszym mikrokosmosie. Obok Julka.
Nagle w sobotę i niedzielę przybyło wolnego czasu, bo wszystkie gromadzone normalnie przez tydzień prace domowe ogarnęłam w zarodku. Nie zdążyły rozpączkować się przez zaniechanie z powodu niedoborów czasowych. Odwołane zajęcia Julka też dały niezłe pole manewru i tylko wizytę u endokrynologa wyczekaną od dawna pozostawiłam bez zmian. Kaszel Julka uspokojony inhalacjami nadawał się do transportu. Nie straszył pacjentów w poczekalni i nie męczył samego zainteresowanego.
Krzyś nie siedział długich godzin w świetlicy. Lekcje, powtórki materiału na sprawdzian, czy wreszcie czytanie "Dzieci z Bullerbyn" łatwo było rozplanować, przypilotować, sprawdzić. Wieczory stały się nagle leniwe. Stanęły. Nie pomknęły. Wcale.
Z Julkiem było razem. Bycie z nim nabrało innego znaczenia, innego wymiaru i treści. Wreszcie dogaduję się z nim mniej lub więcej, ale wspólnie, mając czas rozwiązujemy te wszystkie zagadkowe przekazy. Przyznam się, że nie chciało mi się zanadto nadrabiać zadanego materiału przez p. Justynę (tę od metody krakowskiej). Wolałam sekwencje, kategoryzacje, kolory i inne takie tam ważne dla rozwoju intelektualnego dziecka sprawy przerabiać w zabawie, a nie przy biurku.
Julek pasjami lubi dwie rzeczy. Piłkarzyki i klocki.
Piłkarzyki - świetny trening koordynacji wzrokowo-ruchowej, spostrzegawczości, refleksu, liczenia (jeden:zero, dwa:jeden itd.).
Klocki. Łałłłł ... ile tutaj możliwości.
Ćwiczyliśmy kolory. Julek zażyczył sobie dom. Dla lwa. Dobra, zbuduję dom dla lwa. Dawaj mi, Julek, żółte klocki. I Julek wybierał tylko żółte. Do ostatniego okruszka. Czerwone, zielone, niebieskie. Powtórzone.
Liczenie. Proszę bardzo. Jeden klocek, dwa klocki, trzy klocki (jeszcze się Julek gubi, ale ogarnie i ten temat).
Kształty. Koło (w aucie, ciuchci - proszę bardzo). kwadrat, prostokąt, nawet trójkąt. Są, a jakże. Julek doskonale wie, co to jest koło. To i reszty się nauczy.
Sekwencje. Ludzik, klocek, ludzik, klocek, co następne? albo żółty klocek, czerwony klocek, żółty klocek, co następne? Potem dokładam trzeci element i też Julek daje radę.
No i tak sobie ćwiczymy, bawimy się, wspólnie spędzamy czas.
W takich chwilach zaczynam wątpić. Czy moja praca warta jest tego czasu, który zabieram moim dzieciom i sobie?