sobota, 30 października 2021

Urodziny

Trzy dni temu świętowaliśmy urodziny Julka. Jedenaście lat. Jedenaście. Jeden-jeden - jak mówi Julek. :) 

Nastolatek, który nadal lubi Misia Paddingtona i Minionki. Złości się, gdy nie udaje mu się przejść jakiegoś etapu w "Spidermanie" na ps4. Znajduje górę wymówek, gdy zapraszam go do nauki. Mały duży człowiek z sercem jak papierek lakmusowy.

Były dwa torty. I dwie imprezy.

Pierwszy zamówiony do szkoły. Żelki, owocowe chipsy, soczki, prezent. Impreza na full. Szkolna tradycja wychowanków sps 123. 

Drugi zrobiłam ja. Wyglądem nie umywał się do zamówionego, ale godnie spełniał swoją rolę. Świeczki, 100 lat, goście. Rodzinna tradycja mieszkańców naszego domu. W tym roku pandemia mniej straszna i z Bielska przyjechała wyczekiwana babcia Krysia, była babcia Aldona z dziadkiem Zygmuntem, ciocia Sola. Radość Julka bezcenna. 








niedziela, 24 października 2021

Pierwszy bunt

Bunt nastolatka niejedno ma oblicze.

Można wejść pod biurko, zabarykadować się i wzrokiem zamanifestować totalną niezgodę. Tak jak Julek.

Miał tylko dokończyć zadanie domowe.

Chętnie poszłabym w ślady Julka. Niestety. Jakiś czas temu dorosłam. ;) 

piątek, 22 października 2021

W drodze

Stoimy w korku. Nawigacja pokazuje, że na przejechanie dziecięciu kilometrów zużyjemy czterdzieści minut. Zniechęcona, rozdrażniona, wnerwiona zarządzam zmianę. Julka przesadzam na przód. Zmieniam słuchowisko "Kozucha Kłamczucha" (skądinąd na świetnym poziomie, ale ostatnio wałkowane przez Julka na okrągło) na Korteza.

Tak. Zdecydowanie lepiej. Z imbirem i z Julkiem mogę stać dalej. 

Lecą piosenki. Gdy zaczyna się kolejna, Julek pyta, co to jest. Czytam mu więc tytuł. Trafia na "Uleciało".

- A! wiem! - woła rozradowany Julek.

- ??

- Król Julian. 

- ?????? 

Muszę nie wyglądać zbyt mądrze z wielkim znakiem zapytania na czole, bo Julek zaczyna śpiewać "wyginam ciało śmiało". 

Kurtyna.

środa, 13 października 2021

Nieżyt nosa

Nieżyt nosa. Katar. Ciągnący się zielony glut. Jak zwał, tak zwał - siedzimy w domu. Mimo że innych objawów brak. Taki czas, gdy zwykły katar dyskwalifikuje do udziału w życiu szkolnym. 

Inhalacje niewiele dają. Zatkany nos i tony chusteczek, szczególnie rano, po nocy, gdy Julek w pionie i wszystko spływa - tłusta oliwa. Status quo utrzymuje się już tydzień. Umówić się na teleporadę do przychodni w rozpędzającym się sezonie infekcyjnym nie jest łatwo. Brak temperatury to nie powód, żeby znaleźć się u lekarza dyżurującego. Na szczęście przychodnię znamy nie od dziś, a przychodnia nas. Wczoraj zadzwoniła pani doktor. Wysłuchała mojej porywającej opowieści bez dreszczyku o katarze. Wzmocniła leczenie:

  • syropem antybakteryjnym
  • kroplami sinupret,
  • aerozolem ze sterydem.

Do inhalacji zaleciła używać nie zwykłej soli fizjologicznej, ale soli o wyższym stężeniu soli. 

Wystawiła mi elektronicznie opiekę na Julka na cały tydzień. 

Ja przy okazji zrobiłam porządki w apteczce, do której nieczęsto zaglądam. Chłopcy całkiem nieźle radzą sobie z napierającymi zewsząd zarazkami. Rzadko chorują. Krzysiek szybciej kontuzję złapie jak katar. Niemniej musimy dbać o siebie. Przez rok izolacji spadła nasza odporność. Dzieci dużo częściej i różnorodniej chorują. Takie niewesołe wieści przekazała mi wczoraj pani doktor.

Katar leczymy. Zielonym glutom dziękujemy.

wtorek, 5 października 2021

Dentysta (3)

Trzecie spotkanie.

Wyluzowałam, ale nie straciłam czujności. Wiem, że to co Julkowi znane, za kolejnym razem niekoniecznie może przypaść do gustu i odwrotnie. 

Pobudka później. Ponieważ leczenie w sedacji wziewnej wymaga dwugodzinnego postu przed leczeniem, Julek w dniu wizyty i leczenia jest nieobecny w szkole. Muszę chłopaka przypilnować.

Julek wstaje. Ma zapchany nos. Pięknie! Akurat dzisiaj. Inhalacje, czyszczenie nosa, wychodzą zielone gluty. Oddycha swobodnie. Po godzinie znów czyszczenie nosa. Glutów mniej. Jechać-nie jechać. Czekam. Leczenie jest popołudniu. Julek nie kicha, nie smarka, mówi jednak przez nos. Poza tym humor, apetyt dopisują. Jedziemy.

Przed gabinetem Julek dostaje głupawki. Jakby przestrzeń wokół była nasączona wesołym Jasiem. Może w powietrzu wisi pozostałość po poprzednim pacjencie? ;) Na fotelu dentystycznym nie przestaje się chichrać. Wesołość Julka udziela się, ale gaz sam nie będzie się wdychał. Julek wdycha nosem, wydycha ustami, śmieje się. Trzeba pracować nosem. Tylko nosem. Nos - wdech, nos - wydech. Już wydaje się, że będzie fiasko, gdy pani doktor stanowczo prosi Julka, żeby wdychał zapach maseczki, bo chce wiedzieć, czym pachnie. Julek zaczyna współpracować, ale nie relaksuje się tak skutecznie, jak za ubiegłym razem. Pozatykane naczynia w nosie tamują jednak właściwe wchłanianie gazu. Pani doktor podejmuje się leczenia. Robi to sprawnie, fachowo. Julek współpracuje. Ząb zostaje wyleczony. Julek z szerokim uśmiechem schodzi z fotela. Koniec akcji. 

W dwóch mlecznych zębach wypadło wypełnienie, ale nie ma próchnicy ani dziur, w których mogłoby zalegać jedzenie. Umawiamy się na kontrolę w lutym.