wtorek, 30 listopada 2021

Dziękujemy!

Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą" zakończyła księgowanie 1% podatku z 2020 r. Dziękujemy! To wspaniałe, że ciągle, niezmiennie chcecie nas wspierać w codziennym trudzie budowania Julka samodzielności, rozwijaniu jego umiejętności, pokonywaniu ograniczeń.

Chciałam przygotować z Julkiem specjalne podziękowania dla Was, ale zmieniłam zdanie. Pokażę Wam coś innego. Chyba nawet bardziej wymiernego. Efekty codziennej, mrówczej pracy. To właśnie one dają apetyt na więcej. Wasze pomaganie ma sens!!! Wdzięczność nasza - jak zawsze - wielka jest jak kosmos!

Julek czyta


wtorek, 9 listopada 2021

Zdalnie

Julka szkoła przeszła od poniedziałku na tryb zdalny. Wzrost zachorowań wśród nauczycieli i uczniów zmusił panią dyrektor do wystąpienia do Powiatowego Inspektora Sanitarnego z wnioskiem o zamknięcie szkoły. Musiało być naprawdę trudno, skoro pani dyrektor podjęła taką decyzję. 

Skupiłam się szybko na organizacji najbliższego tygodnia. W pracy mam teraz tak, że o dwa dni zdalnej pracy wnioskuję do bezpośredniego przełożonego. Mój szef rozumie sytuację i nie robi problemu, szczególnie że wie, że pracując w domu wykonuję swoje obowiązki służbowe. Gdybym jednak potrzebowała pracować zdalnie dłużej, mój dyrektor musi wystąpić o zgodę na taką formę pracy do dyrektora kadr. Jeszcze przy trzeciej fali była to czysta formalność. Aktualnie sytuacja się zmieniła i od września tylko w uzasadnionych przypadkach jest zgoda kadr na zdalną pracę dłużej niż dwa dni. Nie pamiętam, żeby w wytycznych, które czytałam dwa miesiące temu, była mowa o sytuacjach, gdy zamykają szkołę i nie ma kto zostać z dzieckiem, szczególnie takim, które posiada glejt (czyt. orzeczenie o niepełnosprawności), które stanowi "o konieczności stałej lub długotrwałej opieki w związku ze znacznie ograniczoną możliwością samodzielnej egzystancji". Krotko mówiąc - nie jestem pewna, czy otrzymałabym zgodę na pracę zdalną.

Do końca czerwca była jeszcze opcja skorzystania z  dodatkowego zasiłku opiekuńczego, który na mocy przepisów covidowych, dawał możliwość pracującym opiekunom dzieci niepełnosprawnych w chwili zamknięcia szkoły, skorzystania z zasiłku. Obecnie wszystko działa na ogólnych zasadach, czyli można korzystać z zasiłku w przypadku nieoczekiwanego zamknięcia placówki edukacyjnej, jeśli dziecko ma nie więcej niż 8 lat. Po prostu rewelacja. Bujaj się rodzicu, kombinuj, przeklinaj, udajemy, że pandemii nie ma.

Szczęśliwie szkoła Julka w trybie zdalnym będzie pracować do końca tygodnia, tj. do 12 listopada. Od poniedziałku wracamy do normalności. Na jak długo?

W takich sytuacjach niezmiennie doskwiera mi uczucie dyskomfortu, jakbym w bucie miała mały kamyk, kamyczek maluteńki. Łączę rolę opiekuna osoby niepełnosprawnej z rolą pracownika. Z obu wywiązuję się najlepiej, jak potrafię. Nie oczekuję fanfarów, słów uznania, ale kurczę - minimalnych udogodnień, poczucia bezpieczeństwa, że w sytaucjach niezależnych ode mnie, dostaję wsparcie od państwa, właśnie w formie przepisów prawnych, które uwzględnią systemowo przypadki pracujących rodziców osób niepełnosprawnych. Bo jeśli szkoła nie zajmie się dzieckiem, to musi to zrobić rodzic. Proste? Proste. Pytanie - kosztem czego? 

poniedziałek, 8 listopada 2021

Basen

Straciłam rachubę, kiedy Julek zaczął mieć regularne zajęcia indywidualne z pływania z panem Krzysztofem. Na pewno wtedy nie potrafił jeszcze powiedzieć "Krzysztof" i słabo radził sobie z wyrazem "basen". Było to zatem dawno. Zdań złożonych Julek wprawdzie nadal nie buduje, za to zasób jego słów przez te lata poszerzył się znacznie i w komunikacji werbalnej żongluje znanymi wyrazami coraz sprawniej i adekwatnie. 

Basen. Regularność przerwała trochę pandemia. Pierwsza i trzecia fala powstrzymały nas. Najpierw bo baseny były po prostu pozamykane. Potem bo nie byliśmy jeszcze wyszczepieni i baliśmy się zachorowania. 

We wrześniu powróciliśmy do systematyczności. W październiku po odłowieniu wszystkich rekinów, "podgrzaniu" temperatury wody, Julek przekroczył kolejną barierę i wszedł na duży basen. Nadal pływa z makaronem, ale pływa w głębokiej wodzie! Skacze na nogi. I całkiem też sprawnie znajduje wymówki, żeby nie ćwiczyć. Na szczęście pan Krzysztof zna Julka nie od dziś i z niezłym skutkiem pokonuje Julka niechcenia. 

Małymi, systematycznymi krokami zmierzamy do zdobycia naszego kolejnego Everestu. Nieważne kiedy, ważne, że nadejdzie ten czas, gdy asekurancki Julek odrzuci makaron i będzie pływał, nie bacząc na rekiny i zimną wodę. :) 



piątek, 5 listopada 2021

Muzeum POLIN

Czasem do podjęcia jakiegoś działania potrzebny jest impuls. Może być ledwo odczuwalny, zauważalny, ale potrafi rozruszać rodzinę.

Krzysiek miał dodatkowo na historię napisać kilka słów o Żegocie - organizacji, która w strukturach Państwa Podziemnego i w sposób usystematyzowany niosła pomoc Żydom w czasie wojny. Weekend był cudny. Ciepło, słonecznie, zniechęcająco do siedzenia w domu. Zaproponowałam więc wycieczkę do Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. W temacie pracy Krzyśka, połączenie przyjemnego z pożytecznym. Lubię tak. Pomysł chwycił bez protestów. Kupiłam bilety przez Internet, zaplanowałam niedzielę, pojechaliśmy.

Muzeum już na wejściu robi wrażenie. Prosta, monumentalna bryła, której projektodawcą był fiński architekt Rainer Mahlamäki.




Wiedziałam, że Julek będzie wnętrze chłonąć jedynie na poziomie wizualnym. A sytuację będą ratować interaktywne eksponaty, mapy, miejsca. Tych w muzeum nie brakuje. Jednak najistotniejsze dla zwiedzającego, który przyszedł po kawałek historii, jest wartswa poznawcza. Bez ciekawości i umiejętności czytania - niewiele można zdziałać. Tysiąc lat historii przekazać w niedużych porcjach napisanych ciekawie, przystępnie, absolutnie nie naukowym i sztywnym językiem - to nie lada sztuka. Twórcom muzeum to się udało.

Wystawa stała to osiem galerii, które odpowiadają różnym historycznym etapom. Historia Polski łączy się z obecnością Żydów na naszych ziemiach nierozerwalnie. Poznajemy przyczyny obecności Żydów, dowiadujemy się o ich prawach i obowiązkach, które zmieniały się na przestrzeni wieków. Odkrywamy ich obyczajowość, chodzimy po sztetle - typowym żydowskim miasteczku, poznajemy znane osobistości, ludzi kultury i sztuki. Każdy fragment historii jest przedstawiony ciekawie, przystępnie, syntetycznie i nienudno.

Bardzo spodobała mi się uliczka z dwudziestolecia międzywojennego, z której można było wejść do kina, restauracji, redakcji prasowej, mieszkania z patefonem, telefonem i miejscem na taniec. Mocno poruszyła mnie galeria Zagłada - niepodobna do pozostałych. Bez kolorów, czarno-szara, ciemna, minimalistyczna. 

Julek biegał, oglądał, dotykał, uruchamiał ruchome eksponaty, badał, zgłaszał reklamacje, gdy coś nie działało, na dziewiętnastowiecznym dworcu kolejowym wydawał tacie bilet. Krzysiek w połowie miał dość. Czytać i czytać i znowu czytać to nie jest ulubione zajęcie mojego trzynastolatka. Radek głównie pilnował Julka, gdy ja przystawałam na dłużej, żeby poczytać informacje. Wychodziłam z dużym niedosytem, potrzebą powrotu i zgłębienia historii - trudnej, czasem bardzo dla mnie niezrozumiałej, z czysto ludzkich powodów.

A jednak byliśmy pod wrażeniem. Wszyscy.