wtorek, 9 listopada 2021

Zdalnie

Julka szkoła przeszła od poniedziałku na tryb zdalny. Wzrost zachorowań wśród nauczycieli i uczniów zmusił panią dyrektor do wystąpienia do Powiatowego Inspektora Sanitarnego z wnioskiem o zamknięcie szkoły. Musiało być naprawdę trudno, skoro pani dyrektor podjęła taką decyzję. 

Skupiłam się szybko na organizacji najbliższego tygodnia. W pracy mam teraz tak, że o dwa dni zdalnej pracy wnioskuję do bezpośredniego przełożonego. Mój szef rozumie sytuację i nie robi problemu, szczególnie że wie, że pracując w domu wykonuję swoje obowiązki służbowe. Gdybym jednak potrzebowała pracować zdalnie dłużej, mój dyrektor musi wystąpić o zgodę na taką formę pracy do dyrektora kadr. Jeszcze przy trzeciej fali była to czysta formalność. Aktualnie sytuacja się zmieniła i od września tylko w uzasadnionych przypadkach jest zgoda kadr na zdalną pracę dłużej niż dwa dni. Nie pamiętam, żeby w wytycznych, które czytałam dwa miesiące temu, była mowa o sytuacjach, gdy zamykają szkołę i nie ma kto zostać z dzieckiem, szczególnie takim, które posiada glejt (czyt. orzeczenie o niepełnosprawności), które stanowi "o konieczności stałej lub długotrwałej opieki w związku ze znacznie ograniczoną możliwością samodzielnej egzystancji". Krotko mówiąc - nie jestem pewna, czy otrzymałabym zgodę na pracę zdalną.

Do końca czerwca była jeszcze opcja skorzystania z  dodatkowego zasiłku opiekuńczego, który na mocy przepisów covidowych, dawał możliwość pracującym opiekunom dzieci niepełnosprawnych w chwili zamknięcia szkoły, skorzystania z zasiłku. Obecnie wszystko działa na ogólnych zasadach, czyli można korzystać z zasiłku w przypadku nieoczekiwanego zamknięcia placówki edukacyjnej, jeśli dziecko ma nie więcej niż 8 lat. Po prostu rewelacja. Bujaj się rodzicu, kombinuj, przeklinaj, udajemy, że pandemii nie ma.

Szczęśliwie szkoła Julka w trybie zdalnym będzie pracować do końca tygodnia, tj. do 12 listopada. Od poniedziałku wracamy do normalności. Na jak długo?

W takich sytuacjach niezmiennie doskwiera mi uczucie dyskomfortu, jakbym w bucie miała mały kamyk, kamyczek maluteńki. Łączę rolę opiekuna osoby niepełnosprawnej z rolą pracownika. Z obu wywiązuję się najlepiej, jak potrafię. Nie oczekuję fanfarów, słów uznania, ale kurczę - minimalnych udogodnień, poczucia bezpieczeństwa, że w sytaucjach niezależnych ode mnie, dostaję wsparcie od państwa, właśnie w formie przepisów prawnych, które uwzględnią systemowo przypadki pracujących rodziców osób niepełnosprawnych. Bo jeśli szkoła nie zajmie się dzieckiem, to musi to zrobić rodzic. Proste? Proste. Pytanie - kosztem czego? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz