czwartek, 14 kwietnia 2016

Kształty i kolory

Czasem na niebie z zaprzeczeń pojawiają się przejaśnienia. Te dziury w chmurze gradowej wykorzystujemy na małe co nieco, zwykle to co pod ręką.
Dziś wpadły nam kolory i kształty. Seria: znajdź ten sam łaskawie zyskuje uznanie Julka, chyba dlatego, że sam jest bardzo na ja sam. ;)
Poćwiczyliśmy więc kształty, kolory, naprzemienność i cierpliwość (Julek teraz ty rzucasz kostką, ja czekam, a teraz ja rzucam, ty czekasz, Julek czekasz, nie rzucasz, cze-kasz, proszę nie rzucaj, poczekaj, ty czekasz - ja rzucam, no czekaj Julek ...).
Było kolorowo, emocjonująco i bardzo mało na nie.
Nawet z artykulacją wyrazu: koło. Koło krakowskiej.








poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Gra

Pamiętacie tę zabawę?

Czy to jest babcia? - pomidor.
A to jest dziadek? - pomidor.
Tu masz nos? - pomidor.
Idziesz się myć? - pomidor.
Schowaj buty. - pomidor.
Daj ten talerz. - pomidor.
Odnieś kubek. - pomidor.
Dasz mi buziaka? - pomidor.
Chodź, przytulę cię! - pomidor.
Idziemy na górę? - pomidor.
Poczytajmy. - pomidor.
Czy to jest pies? - pomidor.
Czy to kot? - pomidor.
Powiedz: piłka. - pomidor.
Powiedz: miś. - pomidor.
Chcesz bułkę? - pomidor.
Myjemy zęby. - pomidor.
Ubierz się. - pomidor.
Schowaj język. - pomidor.
Posprzątaj. - pomidor.
Przynieś spodnie. - pomidor.
Ty jesteś Julek? - pomidor.

W wersji Julka pomidor został zastąpiony "NIE". Julek gra w tę wersję od rana do wieczora. Niezmordowanie. Codziennie. Z konsekwencją godną mistrza.
Nikt go jeszcze nie pokonał.

niedziela, 10 kwietnia 2016

Rozmowy

- Wolałbym, żeby Julek nie miał zespołu Downa. - stwierdził o poranku Krzyś. Idealnie wpisał się tym skwitowaniem w moje niewyartykułowane myśli, które ostatnio nasiliły się wprost proporcjonalnie do julkowych wybuchów złości i piętrzenia na wszystko "nie".
Więcej w Julku zespołu niż Julka w Julku. Bywają i takie momenty. Niełatwe dla wszystkich.

Potem taka Krzysia z tatą rozmowa.
K: - A jak przez Julka zespół żadna dziewczyna nie będzie mnie chciała?
R: - Dlaczego tak zakładasz?
K: - Bo Julek czasem jest wkurzający. I nie wie, ile to jest jeden dodać jeden.
R: - Ale jest też lubiany. Skąd wiesz, że Julek nie załatwi ci świetnej dziewczyny?

I na dobicie.
K: - Ja wiem, że Julek będzie musiał z wami zawsze mieszkać. A jak was już nie będzie, to kto się nim zajmie?
Cisza.
- Ja go wezmę do siebie.

O czym ja myślałam mając niespełna osiem lat?

czwartek, 7 kwietnia 2016

Pod górkę i z niej

Praca z Julkiem krakowską jest jak stosowanie diety. Na początku ekscytacja, modelowa dyscyplina i motywacja, która z czasem się wykrusza i tylko wizja szczupłej sylwetki (u nas p. Justyny sprawdzającej zeszyty z zadaniami) powstrzymuje przed ostatecznym zarzuceniem wyzwania. Zaczyna się więc mozolna, codzienna porcja ćwiczeń. A że u Julka wzrósł ostatnio ogromnie apetyt na bunt te ćwiczenia to istne wygibasy, maratony i zadyszki.
Czasem więc odpuszczam. Bo mi się kreatywność kończy. Albo mam lepsze zajęcia od poskramiania złości Julka. Albo piękne słońce wyciąga nas za włosy z domu.
Albo nie odpuszczam i Julek wędruje do swojego pokoju chętnie (kiedy? kiedy tak było ostatni raz? przypomnij mi kochanie). Albo idzie jak na ścięcie, a ja wznosząc się na wyżyny swej ćwiczonej, bo nie z natury danej, cierpliwości, realizuję się na wytrącaniu Julka z "nie". Przyznam, że tę część przedstawienia lubię najbardziej. Wymaga ode mnie krotochwili, wygłupów, parodiowania, rysowania karykatur. Wyłażę z roli arcypoważnej i zadaniowej Marty, ze skóry też przy okazji, i nawiązuję relację z synem. On wchodzi w tę błazenadę bosko! Znika "nie", zaczyna się zabawa. Zwykle wtedy nie robię tego, co zaplanowałam, tylko to, co nam wyłazi z tej relacji. Rysowanie równoległe na tablicy, powtarzanie słów, układanie najprostszych puzzli, czasem jakichś prostych zdań. Krakowska gdzieś obok. My w środku czegoś spontanicznego.
Poznajemy świat inaczej. Bardzo blisko siebie.



środa, 6 kwietnia 2016

Powroty

Powroty do domu wyglądają ostatnio tak.
Ja za kółkiem. Krzyś i Julek za mną.
Krzyś zaczyna: - Mamo, mogę ci coś powiedzieć? To obowiązkowy wstęp do snucia jakiejś historii dnia minionego. Gdy skończy, włącza się Julek:
- Mamooo! Eeeeeeee .... i zaczyna swoją historię dnia minionego. Bez słów. Samogłoskami. Intonacją. Powtórzeniem: Mamoooo! eeee ....
Każda z tych opowieści jest treściwa, ważna i ma swoją melodię.
Mimo to czekam z utęsknieniem na Julka historię opowiedzianą słowami.

piątek, 1 kwietnia 2016

Lila

Lila pojawiła się w przedszkolu rok temu. Jakoś tak na początku stycznia. Była młodsza od Julka, ciut niższa od niego i prawie niegadająca jak on. Pucołowata, dziecinna i bardzo do Julka przylgnęła.
Lila o rok starsza. Wyciągnęła się, straciła pucołowatość, dużo gada. Nadal lubi Julka.
Lila to każda dziewczynka, którą spotyka Julek. Gdy pytam o dzieci w przedszkolu, słyszę: Lila. Błysk w oku, banan na twarzy.
Niedawno Lila dała Julkowi buziaka na pożegnanie. Julek wystartował do drzwi, zatrzymał się, zawrócił po to, żeby odwzajemnić dowód sympatii.
Lila to najprawdopodobniej pierwsza i ostatnia dziewczyna bezzespołowa, która tak bezceremonialnie i bezintetesownie polubiła Julka. Za nic mając jego zespół.