poniedziałek, 28 marca 2022

Pełny kurnik

Gra jest z nami jakieś półtora roku, ale rok musiała poczekać, żeby Julek ją polubił. To wstęp do Superfarmera. Zasady są proste. Trzeba wypełnić kurnik i zebrać dziewięć kur. Można to zrobić na dwa sposoby. Wyrzucając sześć albo zamieniając trzy kurczaki na kurę.

W grze używa się dwóch kostek. Oczka 1-2-3 dają jajko, 4-5 kurczaka, 6 - kurę. Za trzy jajka jest kurczak, za trzy kurczaki - kura. Wymianę można zrobić jedną, przed swoim rzutem kostką.

Jak w każdej grze są haczyki. Tu zdublowane oczka. Wyrzucisz 1-1 oddajesz jajko wybranemu graczowi, wyrzucisz 4-4 przychodź bieda i musisz oddać wszystkie jajka do wspólnej puli. Najgorzej, jak wypada 6-6, bo tracisz kury. Przed kurami może obronic cię kogut. Tego możesz dostać za trzy kury. Ponieważ już nie raz i nie dwa traciłam w ten sposób kury, tracił je Julek, zwykle kupujemy nasze ubezpieczenie płacąc kurami. Gra jest dynamiczna, nie nudna i szybka. Najlepiej, gdy Julek wygrywa. A że ma szczęście do gry, to zwykle on prowadzi. 

Zwykle nie znaczy zawsze. I dziś nie było jak zwykle. Dziś to ja miałam szczęście. Co rzucałam kostkami, wypadała szóstka (kura) i oczka 4 albo 5 (kurczak). Szlam jak burza. Nic nie dublowałam. Kogut pięknie pilnował kurnika. Wygrałam. Julek musiał przeżyć przegraną. 


To początek rozgrywki. Humor Julkowi dopisuje. 

Mina nieco rzednie. Julek bezbłędnie identyfikuje, gdzie kur jest mniej, a gdzie więcej. 

Tym razem nie udało się. To mój kurnik szybciej się wypełnił. W niezadowoleniu Julka trochę jest teatru, trochę rozżalenia. Emocje jak najbardziej prawdziwe. Materiał do przepracowania. Na szczęście Julek długo nie strzela focha. 

niedziela, 27 marca 2022

W praktyce

Julek siedzi u babci Aldony. Wie, że ma lekcje do odrobienia. Dzwoni, upewnia się, czy idzie do szkoły. Na moje przypomnienie o lekcjach, stwierdza, że długo (u babci będzie) i rozłącza się (standard).
Wysyłam mu smsa. Zlepek sylab. Zna je. Ćwiczy. Czyta. Przekaz jeden. Nie upływa minuta, dostaję odpowiedź. Nawet trzy. 

Chyba zrozumiał przekaz. ;) 

Nasza komunikacja w praktyce.

poniedziałek, 21 marca 2022

ŚDZD 2022

Dwudziesty pierwszy marca. Pierwszy Dzień Wiosny. Dzień Wagarowicza. 26. dzień bezpodstawnej, brutalnej inwazji Rosji na Ukrainę. Poniedziałek. Słoneczny. 21.03. Światowy Dzień Zespołu Downa. #WDSD2022 Dzień w szkole. Dzień w pracy. Wszystko tu i teraz. Obok. Przede mną. Za mną. 

W tym roku nie miałam siły na kolorowe skarpetki. Gdyby nie inicjatywa szkoły, zapomniałabym, że święto Julka. Jak świętować, gdy obok cierpią ludzie. Tracą dobytek życia, zdrowie, bliskich. Uciekają spod bomb do kraju, który z jednej strony dzieli się sobą, opieką, wszystkim, z drugiej - już podlicza, złorzeczy, nie ma serca. 

Z jedną reklamówką. Spod gruzów, z piwnic, w strachu. Nie ogarniam tego. Nie potrafię. Nie chcę wyobrażać. A jednak. Życie tam. Życie tu. Może ostatnia taka wiosna. Siłą woli zmuszam się do codzienności. Rytm dnia na chwile niweluje niepokój. Uśmiech Julka rozbraja negatywne emocje. To dobrze. 

Dziś jego święto. Jego siła. Jego moc. Mój Julek. Nikt nie liczy chromosomów, gdy mówi kocham. Miłość. Gdyby każdy ją miał, nie byłoby wojny. Taki banał. Niezrozumiały dla wielu. Wolę Julka świat. Prosty, dobry, uszyty na miarę. Bez zawiści, bez kompleksów, bez urazy. Z otwartym sercem na każdego. 

niedziela, 13 marca 2022

Umyj ręce

 Po zakupach w sklepie. Z Julkiem.

- Julek, umyj, proszę, ręce.

Synek idzie do łazienki. Za chwilę woła:

- Już! Myłem.

- Ale jak umyłeś? Bez wody? Nie słyszałam, żeby leciała. - pytam z kuchni, w której wypakowuję torbę.

- Dooobra. - i rzeczywiście słyszę wodę.

Potrafi gadać. Coraz lepiej odczytuje sylaby, a nawet wyrazy. Zaczyna kłamać. 

Nikt nie obiecywał, że będzie idealnie. Prawda? ;)

środa, 9 marca 2022

Kardiolog

Wczoraj wizyta kontrolna u kardiologa. Ta sama wizyta, której ustalenie terminu w ubiegłym roku nie trwało krótko. Jakieś sześć miesięcy.

Dwa lata temu zaliczenie lekarza przebiegło jak w najlepszej szwajcarskiej klinice. Punktualnie, sprawnie, bez żadnych przesunięć. Było. Minęło. Wczoraj wizyta w poradni kardiologicznej na Żwirki i Wigury jak za dawnych, niechlubnych czasów na Litewskiej. Skłębiony tłum pod gabinetem, jeden lekarz, dwie i pół godziny czekania, godzina umówionej wizyty wystrzeliła w kosmos.

Julek cierpliwie siedział. Czekał. Nie chciał jeść. Nie chciał pić. Raz zrobiliśmy wycieczkę do toalety. Im więcej upływało czasu, tym częściej pytał: długo jeszcze?

Wreszcie nasza kolej. Echo serca przeprowadzone przy współpracującym pacjencie. EKG nie musieliśmy robić, więc czas pobytu w poradni skrócił nam się o jakieś 40 minut.

W grudniu kładziemy się na oddział. Potrzebne głębsze badania. Niedomykalność zastawki mitralnej rośnie. Jest na poziomie II/III stopnia. Powstaje potrzeba wprowadzenia leków, żeby przeciwdziałać zwapanianiu zastawki. Wadliwej od samego początku. Bez możliwości idealnej korekty jej w trakcie zabiegu naprawiającego wadę serca Julka w styczniu 2011 roku.

Jesteśmy jedenaście lat po zabiegu. Już jedenaście. Wypisujący nas wtedy lekarz uprzedził, że w przyszłości, dorosłej przyszłości Julka będzie trzeba wymienić zastawkę. Dystans do tej dorosłości niebezpiecznie się skraca. To jeszcze nie ten czas, żeby się martwić. Julek cały czas jest w dobrej kondycji. W tyle głowy przycupnął jednak niepokój.