wtorek, 31 grudnia 2013

Sylwester

Dam wam przepis od pana Pierdziołki na dobrą zabawę.

Ele-mele zjedz morele.
Bango-bango, wcinaj mango.
Pomarańcza z marakują do imprezy się szykują.
Pomarańcza, trzy banany, będzie ubaw niesłychany.

Bawcie się dobrze. My siedzimy w domu. Z naszymi nieletnimi pociechami pewno padniemy przed północą. Co nie zmienia faktu, że wieczór sylwestrowy zaczniemy. Według podanego wyżej przepisu. A co tam. Trzeba w życiu wszystkiego spróbować. ;)
Wpadnę tu jeszcze z życzeniami noworocznymi.
Tymczasem wyruszam na wyprawę po mango-mango.
Do Siego Roku!

niedziela, 29 grudnia 2013

Artyści

Na początku była nuda. Potem rulon papieru. I wreszcie znalazł się pomysł.
Chłopaki na podłogę raz. Położyć się na papierze dwa. Odrysuję was trzy.
Starszy podjął współpracę na cały etat. Młodszy na pół, może tylko na ćwierć.
Mieli flamastry. Dodałam kredki i kolorowali swoje odbicia.
Starszy na cały etat. Młodszy na pół, może tylko na ćwierć.
Młodszemu bardziej odpowiadało transportowanie pomocy malarskich. Nuda została uplastyczniona.
A potem zrobiliśmy wernisaż.
Na chwilę niedługą.
Bo młodszy okazał się showmenem i zaczął happening. Darł, zdarł, rozdarł na kawałki to, co przed chwilą wisiało.
Bałagan to synonim nieładu artystycznego?


wtorek, 24 grudnia 2013

Wigilia 2013

I znów jestem w Wigilii.
Ten dzień wyznacza rytm roku. Mojego każdego roku.
Minione wigilie emocjonalnie bywały różne. Zawsze w kręgu najbliższych. Z tym samym arsenałem smaków, kolorów i zapachów.
Był szereg wigilii, w których od karpia ważniejsze były prezenty pod choinką. Potem prezenty ustąpiły miejsca opłatkowi. I jeszcze komplet wigilii z nadzieją, że to ostatnia taka w pojedynkę.
Dziś uczucia i emocje są na swoim miejscu, w idealnej równowadze.
Radek ze mną, dzieci przy nas i rodzice z nami.
Znalazłam się w spełnionym marzeniu.
Życzę Wam tego samego!
I jeszcze Wesołych, Zdrowych Świąt. :)


poniedziałek, 23 grudnia 2013

W wigilię Wigilii

Krzyś z właściwą sobie elegancją obudził się rano i oznajmił, że boli go ucho. Lewe.
Wyczucie czasu też ma dobre.
Ostatnim rzutem na taśmę załapaliśmy się na lekarza w przychodni, który stwierdził, że to zapalenie ucha od przechodzonego kataru i zaaplikował baterię leków z antybiotykiem na czele.
W wigilię Wigilii weszliśmy więc z infekcją, na szczęście w towarzystwie babci Krysi i dziadka Ludwika oraz choinką z promocji.
Uwaga! Julek wyczaił, że drzewko iglaste kłuje, a bombki można z impetem ściągać z gałązek.
Jest dobrze.





piątek, 20 grudnia 2013

Jasełka

Lubię przedszkolne występy.
Lubię patrzeć na rozemocjonowane dzieci, z wypiekami na twarzy. Przejęte, cichutko pod nosem deklamujące albo głośno i BAR-DZO WY-RA-ŹNIE, powoli albo wręcz przeciwnie - chcące prześcignąć torpedę.
Lubię.
Zaangażowane całkowicie, połowicznie albo wcale. Jakkolwiek nie nastawione, zawsze szczerze.
"Przybieżeli do Betlejem" rozłożyło mnie dzisiaj na łopatki. Głośne, nie trzymające rytmu, fałszujące, prosto z serca - wzruszało. Normalnie wzruszało. Mnie.
Dziś Świetliki miały Jasełka. Całą trójkę przybyliśmy, żeby obejrzeć Krzysia i jego grupę, złożyć sobie życzenia ze znajomymi mamami i paniami przedszkolankami. Kawał dobrej roboty zrobiły. Ogarnąć ten żywy, rozbiegany organizm, zmobilizować do wejścia w role niecodzienne trzeba wiedzieć jak.
Coraz bliżej Święta. W środku robię się z waty.





środa, 18 grudnia 2013

Pierniczki skandynawskie

Ciasto na pierniczki wspólną parą ruszyło i się ukręciło. Teraz się chłodzi. Produkcję uskutecznimy jutro.
Zakwas na barszcz w cieple leniwie stoi i się robi. Mój pierwszy w życiu.
Rękawy podwinięte, co by św. Józef mógł do rodziców wesoło pomachać. Jutro próba kostiumowa.
Czyli uruchomiliśmy wielkie przedświąteczne odliczanie. Ha!



wtorek, 17 grudnia 2013

Galopem

Szybko. Nie zdążę. Prędzej. Szybko. Szyb. Ko. Ko.
Jeszcze trzy dni. Odliczam szybko. Płynie wolno, choć jednak szybko dzień za dniem. Jestem na dnie wtorku.
Jeszcze trzy dni. Trzy poranki o piątej, przed piątą, tuż po.
Szybko. Szybko. Nie zdążę. Zdążę.
Od soboty zwalniam. Zwalniam.
Obiecuję sobie, dzieciom, Radkowi, rodzicom, świętom, sobie, sobie, sobie. Od poniedziałku urlop. Urlooooooooooooop.
W tym wariatkowie zajęciowym, głównie po ciemnicy (dlaczego o piętnastej robi się ciemno) ledwo chwytam to, co ważne. Jakieś strzępki, które wymykają się palcom. Śpiewam z Krzysiem głośno "Przybieżeli do Betlejem" i robi się na miejscu. Właściwie. Wyciszam towarzystwo "Lulajże Jezuniu" i znów święta nie tylko pachną pierniczkami. To dobrze, że grupa Krzysia szykuje Jasełka. Kolędowanie próbne, uzasadnione, usprawiedliwione. A potem znowu bieg. W biegu.
Na basen wpadliśmy w ostatniej chwili. Dziś w towarzystwie Julka. Oglądał Krzysia zza szyby, komentując niewerbalnie wyczyny brata, który strzałką śmiga pod wodą, na plecach zaczyna coraz śmielej. Sens biegu staje się bardziej wymierny.
Święta. Święta za pasem.





poniedziałek, 16 grudnia 2013

Zafiksowany

Julek miewa różne fiksacje.
Była już wyładunkowa. Wszystkie sztućce zaliczały wyrzut z szuflady.
Była też biblioteczna. Książki lądowały na podłodze, żeby z pieczołowitością na miarę Julka być ustawiane z powrotem na półce. Mniej więcej w połowie.
Była porządkowa. Kosz na śmieci pęczniał w tempie zawrotnym. Zbędność rzeczy Julek klasyfikował według swojej niewypowiedzianej logiki.
Te i inne fiksacje zadamawiały się - jedne na dłużej, drugie na krócej, wzbudzając uśmiech, zmęczenie, najczęściej irytację. O różnym natężeniu. Naprawdę różnym. Niektóre pojawiały się i nigdy już nie wracały, inne po zaniknięciu, powracały nieco zmodyfikowane.
Julek jednak dojrzewa. Zmienia się. Usprawnia. Wymyśla nowe.
Teraz więc na topie jest fiksacja stołowa. Włazi w mgnieniu chwili, w odwróceniu głowy, bezczelnie na moich oczach. To jego myk-myk napawa mnie dumą i wielkim strachem. Stół stał się zakazanym miejscem zabawy, tańców i śpiewnych solówek. Choć włażenie to nie ma naszej aprobaty, nie odpuszcza. Uparciuch jeden. :)


środa, 11 grudnia 2013

W sprawie mowy

Pogadałam dziś z panią Agatą, która dwa razy w tygodniu wyciska z Julka, ile się da. I mam dwie wiadomości. Dobrą i złą.
Zła jest taka, że dopiero teraz, w wieku trzech lat Julek zaczyna gaworzyć.
Dobra, że zwykle gaworzenie poprzedza świadomą mowę.
Jest! Jest światełko w tunelu. :)

wtorek, 10 grudnia 2013

Razem w przedszkolu

Krzyś i Julek w jednym przedszkolu logistycznie ułatwia nam codzienność. Takie było założenie.
Wiedziałam też, że to będzie jedyny moment wspólnego ich łażenia do tej samej placówki oświatowej. Za rok ich drogi edukacyjne rozejdą się raz na zawsze. Krzyś pójdzie do pierwszej klasy, Julek zostanie w przedszkolu jeszcze długo. W jakim przedszkolu pozostaje na razie pytaniem otwartym. Nie łudzę się też, że Julek za pięć lat będzie nadawał się do integracyjnej szkoły, której zresztą w naszej gminie i tak nie ma.
Chciałam namiastki normalności. Przez rok doświadczać obu synów w tym samym przedszkolu.
W tym swoim planowaniu nie przewidziałam jednego. Zaangażowania Krzysia. Jego okołoprzedszkolna opiekuńczość wobec Julka nabrała cech rytuału, w którym uczestniczy serce i rozum. Serce steruje w kierunku przytulasów i całusów, rozum demaskuje inność Julka. Bo moje dotychczasowe gadanie było gadaniem, teraz Krzyś empirycznie doświadcza różnice między Julkiem i jego niezespołowymi rówieśnikami. Wzbudza to tkliwość w Krzysiu, ale nie współczucie. I chyba zadowolenie. Bo na pewno to nie ujma być bratem Julka. Tego z Mróweczek, który tańczy wśród dzieci. I jest zwyczajnie lubiany.
To wartość dodana moich założeń. Zupełnie nieoczekiwana.

sobota, 7 grudnia 2013

Piknik pod wiszącym kocem

Co dwa weekendy znikam z domu. Na prawie cały dzień. Dwa dni. Te wolne od pracy. Tak mi się wzięło na podyplomowe studiowanie. Zupełnie z nie mojej, bo ekonomicznej bajki.
Mój czas rodzinny skurczył się do orzeszka laskowego.
Coś tracę, coś zyskuję.
Chłopcy na pewno wygrywają więź z tatą. Nasycam serce tymi ich relacjami, których sama nie zaznałam, zgubiona przez swojego tatę po drodze.
Przy okazji nauczyłam się intensywnie czerpać z czasu, kiedy jesteśmy razem. Nie przelatuje przez palce, nie gubię go na mijanie się z sobą. Chłopcy łażą za mną, ja za nimi. Dużo wspólnie robimy. Klopsy mielone, kartki świąteczne, porządki zaległe, tańce-wywijańce. Bywa też trudno, niecierpliwie i zrzędząco. Dajemy jednak radę. Razem nam lepiej.
A tata funduje atrakcje, które zwykle mówią stop porządkowi, wymagają improwizacji, aranżacji i pomysłu. Na taki piknik też dałabym się zaprosić. W bazie, jaką marzy Krzyś. I Julek za Krzysiem.





PS Czasu nie tracę też na uczelni. Rachunkowość zdałam na cztery i pół. :)

czwartek, 5 grudnia 2013

Wynik eeg

Czekałam pod drzwiami naszej neurolog. Nerwowo ściskając wynik badania eeg, które tydzień temu z zadziwiającą sprawnością udało się nam przeprowadzić we śnie.
Wyczytane miałam informacje o padaczce.
Przed oczami wynik, który równie dobrze mógłby być napisany po chińsku. Nic nie rozumiałam.
Czytałam tylko :"zapis nieprawidłowy".
Teraz mogę się przygotować. Nabrać powietrza w płuca. Nie marnotrawić czasu na zbędny balast emocji niewiedzianego.
Więc byłam przygotowana usłyszeć diagnozę. Z tą nawiedzoną nadzieją. Uparcie tkwiącą przy mnie. Jak cień.
I racjonalnie poukładane, że jeśli jest, to będzie leczenie. Właściwe kroki podjęte. Kolejna góra do zdobycia. Wejdziemy na nią. Wejdziemy.
Nie chcę być więcej zaskoczona, jak po urodzeniu Julka.
Nie chcę bać się nieznanego.
Więc jestem czujna. Z podwiniętymi skrzydłami. Chwilami nawet spięta.
Nasz wyrok odroczony.
Zmiany są, ale nie padaczkowe.
Dla ostrożności procesowej mamy powtórzyć badanie za trzy miesiące.
Ulga na miarę przyczajonego smoka.
Albo ja jego albo on mnie.
Nie dam się... tak łatwo.

środa, 4 grudnia 2013

List od św. Mikołaja

Się święty do mnie pofatygował i list mi zostawił takiej treści:

"Droga Marto!
Kapsułą się nie martw.
Te drugie bazgroły rozpracowały Skrzaty i mam trzy opcje. Wybiorę tę dobrą.
Rozdaję, co mam, więc czas wolny odpada. Wnioskuj do wyższej instancji.
pozdrawiam z biegu(na)
św. Mikołaj

PS Na wino wpadnę w Wielkanoc. Moją robotę odwala wtedy Zajączek."

I wszystko jasne! :)