poniedziałek, 16 grudnia 2013

Zafiksowany

Julek miewa różne fiksacje.
Była już wyładunkowa. Wszystkie sztućce zaliczały wyrzut z szuflady.
Była też biblioteczna. Książki lądowały na podłodze, żeby z pieczołowitością na miarę Julka być ustawiane z powrotem na półce. Mniej więcej w połowie.
Była porządkowa. Kosz na śmieci pęczniał w tempie zawrotnym. Zbędność rzeczy Julek klasyfikował według swojej niewypowiedzianej logiki.
Te i inne fiksacje zadamawiały się - jedne na dłużej, drugie na krócej, wzbudzając uśmiech, zmęczenie, najczęściej irytację. O różnym natężeniu. Naprawdę różnym. Niektóre pojawiały się i nigdy już nie wracały, inne po zaniknięciu, powracały nieco zmodyfikowane.
Julek jednak dojrzewa. Zmienia się. Usprawnia. Wymyśla nowe.
Teraz więc na topie jest fiksacja stołowa. Włazi w mgnieniu chwili, w odwróceniu głowy, bezczelnie na moich oczach. To jego myk-myk napawa mnie dumą i wielkim strachem. Stół stał się zakazanym miejscem zabawy, tańców i śpiewnych solówek. Choć włażenie to nie ma naszej aprobaty, nie odpuszcza. Uparciuch jeden. :)


2 komentarze:

  1. Stół był też ulubionym miejscem zabaw mojego Maksa. Nie było siły na niego! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie - nie ma na Julka siły. :) To bardzo dobre określenie.

      Usuń