środa, 31 marca 2021

Lekcje przedświąteczne

Nie samymi sylabami uczeń żyje i na trzech lekcjach on-line przed świętami Julek poznawał tradycje Wielkiejnocy. Tematy okołoświąteczne zahaczyły też o wiosenne porządki i w poniedziałek Julek odkrywał, że za ogólną czynnością "sprząta" kryje się odkurzanie, wycieranie kurzu, wyrzucanie śmieci, mycie okien i podłóg. Oprócz kart pracy miał mieć przygotowany odkurzacz.

W pewnym momencie połączenie on-line wypełniło się hałasem maszyn, sprawnie odpalonych przez wychowawczynię i uczniów. W każdym domu zahuczał odkurzacz. Co to była za radość ze wspólnego sprzątania. :) 

Dzisiaj dzieci uzupełniały koszyk wielkanocny. Dowiedziałam się, że w niektórych regionach do koszyczka dodaje się chrzan jako symbol siły. A na koniec Julek zrobił zajączka i rozpoczął tym zadaniem przerwę świąteczną. :)






Numikowe zabawy

Czasem Julek protestuje, czasem ja nie mam czasu albo ochoty, wtedy na ekspresowe spotkania z numikami stosuję dwa zadania.

Pierwsze zadanie. Strzelanie do celu.

Ustawiam numiki (utrwalamy 1-6) w szeregu. Biorę wyrzutnię z Psiego Patrolu i celujemy do numika. Raz ja podaję Julkowi, do którego ma strzelić, raz Julek podaje wartość numika, w którego mam wycelować ja. Mówię: - Celuj do numika 4. Julek przed oddaniem strzału pokazuje mi, który to jest i strzela. Bach! Numik 4 wywrócił się. Julek uchachany. Potem pytam: - W który numik mam celować? Julek pokazuje mi. Pytam więc: - Jaki to numik? Ile? Julek raz globalnie podaje mi wartość numika, raz przelicza dziurki. Różnie jest. Dążymy do momentu, gdy będzie globalnie podawał wartość każdego numika.

Zabawa przednia.



Zadanie drugie. Dopasuj zbiór liczmanów do numika. Nazwij numik.

Do tego zadania stosuję liczmany, które mieszczą się w dziurkach numików. Julek empirycznie sprawdza, ile kuleczek/jajeczek/pchełek mieści się w numiku.

Liczmany schowane się pod kubeczkami. Julek wybiera kubiek. Odsłania go. Pytam wtedy: - Gdzie pasuje zbiór? Julek szuka. Im więcej liczmanów, tym prób odnalezienia właściwego numika więcej.

Pozwalam jednak Julkowi na błędy. Sam je koryguje. Pomagają mu w tym numiki. Wylosował osiem liczmanów. Wybrał numik 6. Powsadzał do dziurek 6 kuleczek. Dwa liczmany zostały. Pytam: -Ile zostało? - Dwa. - liczy. - Znajdź numik, który pasuje? Chwila zastanowienia i Julek sięga po numik 8. Przekłada liczmany. Pasuje. Pytam: - Ile? Julek liczy. 1- 2 - 3 ....... - 8. Zgadza się.




Julek już zorientował się, że numiki to nie tylko zabawa. To również wysiłek, na który nie zawsze ma ochotę. 

poniedziałek, 29 marca 2021

Umówić wizytę

Julek po ubiegłorocznej wizycie kontrolnej u kardiologa dostał skierowanie na kolejną wizytę w 2022 r. W rejestracji kazali dzwonić na początku 2021 r.

Styczeń tego roku. Proszę dzwonić w połowie marca. Nie mamy jeszcze harmonogramu na przyszły rok.

Połowa marca. Proszę dzwonić za dwa tygodnie. Terminarz w poradni jest jeszcze niegotowy.

Dzwonię dziś. Poradnia wstrzymała zapisy na wizyty pierwszorazowe i kontrolne. Ale ja chcę umówić wizytę na 2022 r.! Powtarzam - poradnia wstrzymała wszystkie zapisy.

Julek jest w tej chwili kardiologicznie ustabilizowany. Nie mdleje, nie sinieje, nie wykazuje oznak męczliwości. Jednak ma niedomykalność zastawki mitralnej i łatę na sercu. Każde echo serca sprawdza jego kondycję. Lekarz ogląda, czy nie ma przecieków, czy niedomykalność pozostaje na tym samym poziomie. Lekarka na ostatniej wizycie zdecydowała o dwuletniej przerwie pomiędzy kontrolami. Pierwszy raz. Do tej pory mieliśmy kontrole raz w roku. Dlatego tak pilnuję umówienia terminu. Zbyt późna reakcja skutkuje spadnięciem na koniec kolejki. Nie chcę niczego przegapić. Zdenerwowałam się. A co czuje rodzic, który jest na początku drogi zatytułowanej wada serca dziecka?

Takie covidowe kwiatki. 

niedziela, 28 marca 2021

Niedziela Palmowa

Teraz mam dwóch. Dwóch synków, z którymi przed jakąkolwiek aktywnością potrzeba ustalić gdzie, jak, ile, wynegocjować, umówić, trzymać się ustaleń. Młodszemu łatwiej organizować się w tak ułożonej rzeczywistości. Starszemu trudniej strzelić focha. Wiadomo - nastlolatek.

Dlatego dzisiejszy spacer udał się. Był wspólnym świętowaniem Niedzieli Palmowej. Wspólną rozmową. Wspominaniem Najbliższych, za którymi tęsknimy. Poszukiwaniem wierzby. Bukiet bazi doczłapał z nami do domu. 






piątek, 26 marca 2021

I znowu zdalnie

Huśtawka.

Stacjonarnie-zdalnie-stacjonarnie-zdalnie-stacjonarnie. Albo wyliczanka: zdalnie-stacjonarnie-zdalnie na kogo wypadnie, na tego bęc.

Pani dyrektor w szkole Julka zdecydowała o zamknięciu szkoły od poniedziałku (29.03) do piątku (9.04). W sumie - przy rekordowych zakażeniach na Mazowszu i zbliżających się feriach świątecznych, które i tak z zasady będą wolne od zajęć szkolnych - słuszna decyzja.

Julek bardzo pogodnie i elastycznie podchodzi do serwowanej zmienności w sposobie uczenia się. Dzięki zajęciom on-line zrozumiał, że szkoła ma też inny wymiar. Czasem nawet wyraża chęć takiej nauki, szczególnie pod koniec tygodnia, gdy wolałby bez pośpiechu, bez zrywania się o szóstej rano (choć nie ma problemów ze wstawaniem) zostać w domu. Dopytuje: - Edytka, komputer, szkoła? Szybko też pojął, że przy takiej formie zajęć więcej pogra na ps4, a może i telefon dostanie.

Bo przecież gdy Julek jest na zdalnej i ja pracuję zdalnie. Siłą rzeczy po wykonaniu minimum Julek gra w Fifę albo Hulka (klocki Lego przebrane za bohaterów Avanegrs biegają i walczą ze złem). Wrzuca też płytę "Little Big Planet3" (sprawia Julkowi trudności tor przeszkód z gry, więc szybko odpuszcza, znów wraca) albo "Spyro" (bohaterem gry jest mały, sympatyczny smok, którego zadaniem jest zdobywać trofea, żeby chronić smoczy świat). Tak wygląda nasz dzień na zdalnej. Półtorej godziny nauki (lekcje on-line, dwie po pół godziny z piętnastominutową przerwą), potem jeszcze ja męczę synka jakimiś kartami pracy i numikami. Wreszcie może grać. Najlepiej w słuchwkach, żebym mogła skupić się na swoich zadaniach. 

Centrum dowodzenia jest na dole. Na stole, przy którym normalnie to jemy wspólne obiady, podejmujemy gości. Stąd mam na oku cały dom. Tu pracuję. Tu rozkładam Julka kredki, zeszyty, nożyczki, kleje, podręczniki, ćwiczenia. Stąd zerkam na grającego Julka. Potrafi przerwać grę i pójść do swojego pokoju bawić się. Na pół godziny, czasem godzinę. Najlepiej, jak zachce się Julkowi uskutecznić koncert akurat wtedy, gdy mam spotkanie on-line z szefem. Sytuację ratuje telefon.

Zdalna nauka dzieci ze specjalnymi potrzebami to tombak. Imitacja edukacji. Robimy niezbędne minimum, a czasem nie robimy nic. Ogromnie wdzięczna jestem dyrekcji Julka szkoły i nauczycielom, że są tego samego zdania i pracują zdalnie tylko wtedy, gdy jest to absolutnie konieczne.

Pozostańmy w zdrowiu!

wtorek, 23 marca 2021

Mapa

Zainspirowana jedną z zabaw-ćwiczeń pani Dagmary przygotowałam dla Julka mapę. Wszak codziennie pokonujemy trasę dom-szkoła-moja praca-szkoła-dom. Czasem po drodze zatrzymujemy się w sklepie, a czasem, żeby odebrać paczkę. Wydrukowałam zdjęcia znanych Julkowi miejsc. Nakleiłam na kartkę A3, zrobiłam ulice z rondem. Podpisałam. Sylaby, które Julek już zna, zapisałam na czerwono. Chciałam połączyć przyjemne z pożytecznym. Nie udało się. Wymaganie czytania w tym zadaniu bardzo Julka rozpraszało i dekoncetrowało. Odpuściłam więc czytanie. 

Przy każdym miejscu postawiłam numik. Zadaniem Julka było wybranie tyle klocków, ile dziurek w numiku i zbudowanie z nich szkoły, domu, pracy mojej i taty, sklepu, paczkomatu. 

Pracujemy na numikach 1-6, które Julek bezbłędnie szereguje od 1 do 6. W tym zadaniu ćwiczymy tworzenie zbiorów i identyfikowanie ich z odpowiednom numikiem.

Julek ruszył autem. Dojechaliśmy do szkoły. Zbudował szkołę. Dojechaliśmy do mojej pracy, zbudował pracę. 



Wreszcie dotarł do sklepu. I tu zatrzymam się na chwilę. Julek zafiksował się na zbieraniu podwójnej liczby klocków. Odwzorowywał kształt numika, ale klockami ustawionymi jeden na drugim. Robił to przy budowaniu szkoły i mojej pracy. Powtórzył przy sklepie. Tak jakby hasło "zbuduj" oznaczało dla niego ułożenie klocka na klocek. 



Poprosiłam, żeby sprawdził, czy jest tyle klocków, co dziurek w numikach. Przy czym musiałam sama rozmontować budowlę, bo według Julka wszystko się zgadzało. Kształt tak, ale nie liczba klocków. Tego nie umiał zrozumieć. Po rozmontowaniu budowli miał dać tyle klocków, ile jest dziurek w numiku. Układał je bezpośrednio na zielonym numiku. I dopiero wtedy mógł zbudować sklep.


Wreszcie wróciliśmy do domu po drodze odbierając jedną paczkę. W domu Julek pobiegł do taty pracowni. Tutaj nie było większych problemów z budową według numikowej instrukcji. 


Uczę się. Uczę się pracować z Julkiem. Powinnam prosto i zrozumiale formułować polecenia. Powinnam tak rozbudowane ćwiczenia zaczynać od mniejszych numików, żeby załapał zasadę. Być przygotowana za każdym razem na nieoczekiwany zwrot akcji. Elastycznie na niego reagować. :) 

poniedziałek, 22 marca 2021

Sprawdzam

Numicon w natarciu. Nie udaje się nam wprwadzie codziennie usiąść do zabawy/nauki, ale utrzymuję częstotliwość 4 do 5 spotkań w tygodniu z Julkiem i numikami. Sporo czasu popołudniami zajmują nam lekcje do odrobienia. Czytanie to aktywność, której Julek chce uniknąć za każdą cenę. Zawsze więc negocjujemy i ustalamy to, co mamy do zrobienia. Numicon za każdym razem pozostawiamy na końcu naszej listy. Na deser. Bo Julek lubi te klocki. 

Trochę czasu zajęło mi zdiagnozowanie (choć słowo to raczej jest nieadekwatne do tego, co poczyniłam, szczególnie że kompetencji pedagoga specjalnego nie mam), na jakim etapie jest Julek w swoich matematycznych umiejętnościach. Bardzo pomogło mi w tym odsłuchanie raz jeszcze szkolenia, które pani Dagmara Kubiak dla uczestników nagrała i potem je udostępniła. Codziennie mała porcja szkolenia okraszona przykładami zabaw i wiele elementów zaczęło wskakiwać na właściwe miejsce w mojej głowie. Zrozumienie jest podstawą dobrego planowania i działania.

Czego zatem dowiedziałam się o Julku proponując mu różne zadania i obserwując jego poczynania. 

Całkiem nieźle identyfikuje numiki po kształtach. Bez problemu nakłada odpowiedni numik na wzór z kołków (daszki dla domków) i w drugą  stronę - buduje dla mnie domki, które ja mam nakrywać odpowiednimi numikami (daszkami). 

Bez wzoru, z pamięci szereguje numiki 1-6. Nie nazywa ich globalnie, tylko przelicza dziurki. Numiki 7-10 układa po kolei, jeśli ma podany wzór. Potrafi już uporządkować te numiki, gdy po ich ułożeniu przestawię dwa, zrobię bałagan.

Nie ma opanowanej zasady stałego porządku. To znaczy, że, gdy ma przed sobą pięć liczmanów ułożonych we wzór numika 5, powie że jest tyle samo, czyli pięć. Natomiast jeśli te same liczmany w ilości 5 ułożone są w szeregu albo jak oczka w kostce albo luzem, nie "widzi", że jest 5 i na pytanie, czy jest tyle samo, co dziurek w numiku, odpowiada przecząco. Dopiero, gdy proszę, żeby sprawdził (wsadził) liczmany do dziurek, odķrywa, że jest tyle samo. Julek musi zrozumieć, że nieważne jest ułożenie liczmanów, ale ich ilość.

Utknęliśmy więc na trzecim etapie numikonu. Zakończymy go, gdy Julek będzie znał wszystkie 10 klocków, czyli będzie je umiał nazwać, podać odpowiedni klocek, będzie potrafił identyfikować zbiór liczmanów z klockiem, podawać odpowiednią ilość przedmiotów i zbudować odpwiedni zbiór. Dopiero wtedy będziemy mogli przejść do etapu czwartego, czyli identyfikacji klocka z cyfrą i wartością liczbową. Przejście z konkretu na symbol jest kluczowe. 




Teraz zmiana. Julek dla mnie buduje domki. Ja będę szukała dla nich odpowiednich daszków. :)

niedziela, 21 marca 2021

Kolorowo biegliśmy

W planach był spacer (Radek z Julkiem) i truchtanie (Krzyś ze mną).  Obowiązkowo w skarpetach nie do pary. Pogoda dostroiła się do marca i kotłowało śniegiem, wiało mocno. Główny bohater pozostał więc w domu, a ja z Krzysiem, łapiąc jako takie przejaśnienie, pobiegliśmy. 

Dziś wyjątkowo pokonaliśmy trasę wspólnie. Krzyś po meczu i piątkowym intensywnym treningu po prostu spowolnił. Bo tak to tylko wspólnie rozgrzewkę zaliczam pod okiem nieźle rozeznanego w tym temacie Krzysia, jeszcze wspólnie wybiegamy przez bramę, a potem już każdy swoim tempem truchta. Sylwetka syna przede mną szybko maleje. Trudno odbudować kondycję po dwóch latach przerwy w bieganiu i drobnych usterkach zdrowotnych. Wirtualny Bieg Kolorowej Skarpetki zmobilizował mnie do włożenia ponownie butów biegowych. Dołączył do mnie Krzyś. I to jest nasza wspólna, choć na różnych obrotach aktywność. Aktywność, w której niespełna trzynastoletni syn jest o niebo lepszy od matki, która za chwilę (bo co znaczą niespełna cztery lata) dobije pięćdziesiątki (!). To bardzo pozytywne uczucie widzieć syna, który lepiej coś robi ode mnie. :)

Wracając do dzisiejszego biegu. Zaliczyliśmy dystans ponad 2 km w śniegu, bezśniegu, wietrze, bezsłońcu. Tym samym włączyliśmy się w obchody Światowego Dnia Osób z Zespołem Downa. Wspólnie, w kolorowych skarpetkach biegliśmy dla: Julka, Igora, Maksa, Ady, Tomka, Kuby, Weroniki, Julii, Antka, Dominika Małego, Dominika Dużego, Jasia, Mai, Adriana, Bianki, Adama, Ewy, Aleksa, Igora Dużego, Wojtka, Rocha, Nikodema, Ani, Pauliny, Gabrysia, Krzysia, Leona, Michała, Dominiki, Martusi, Piotrka... #zespolaki 




Julek i zespół Downa

To jest Julek.

Julek ma dziesięć lat i zespół Downa.

To wada genetyczna, z którą przyszedł na świat. Ani jej nie zamawialiśmy, ani Julek jej nie chciał. Tak wyszło. Ślepy los. W dwudziestej pierwszej parze chromosomów pozostał trzeci chromosom, burząc porządek. Sprawił, że Julek urodził się nie tylko ze skośnymi oczami, ale wadą serca i niedoczynnością tarczycy. Tarczycę szybko lekarze ustabilizowali. Wystarczyła odpowiednia dawka euthyroxu, ale serce. Ośmiomilimetrowa dziura i ryzyko utrwalonego nadciśnienia płuc. Niska waga urodzeniowa, brak sił do ssania, oczekiwanie na zabieg. Dwa i pół miesiąca, czterokilogramowy kurczak, operacja na otwartym sercu. Udało się.

Przez potrojenie chromosomów Julek wolniej się rozwija. Później zaczął raczkować, siadać, chodzić. Dziś biega, wspina się na drabinki, strzela gole i rzuca do kosza. Coraz celniej. Śmiga na hulajnodze, chodzi po górach (niechętnie jak jego bezzespołowy kolega), pływa. Wolniej się uczy.

Ale normalnie chodzi do szkoły. Ma kolegów i koleżanki, swoją ulubioną wychowawczynię. Uczy się czytać, pisać i liczyć. Pewno zajmie mu to dużo czasu, i może wcale nie nauczy się wszystkiego, ale siada do lekcji jak jego starszy brat. Odrabia zadania, pracuje. To, co sprawia mu największą trudność, chce ominąć szerokim łukiem, szuka wymówek, żeby tego nie robić, kombinuje, wymyśla (podobnie jak jego kolega bezzespołowy).

Julek lubi lody, bułkę z sałatą i salami, krówki. Umie grać w Fifę, planszówki i piłkę. Z tatą robi sok z marchewki, a ze mną ciasto. Wczoraj upiekliśmy szarlotkę. Lubi wygłupiać się, żartować, strzelać focha (zwyczajnie, jak jego bezzespołowy kolega). Boi się pająków, ciemności i pobierania krwi. Choć dzielnie daje sobie wkłuć igłę bez płaczu i histerii. Jest bardzo świadomy swoich lęków.

Julek ma trudności w budowaniu zdań. Porozumiewa się głównie wyrazami, które umiejętnie intonuje, gdy chce zadać pytanie. Jeśli są zdania, to jednoorzecznikowe, proste. To, które najczęściej używa, wyraża miłość. 

Julek lubi się śmiać, oglądać filmy i jeść wtedy popcorn. Ostatnio na topie są "Minionki". Rozrabianie i łobuzowanie to najlepsza okazja do śmiechu. Tylko śmiech Julka jest zaraźliwy, nie jego zespół. 

Julek wymaga uwagi, poczucia godności, szacunku. Normalnie jak jego bezzespołowy kolega. 

Dziś obchodzimy Światowy Dzień Osób z Zespołem Downa. To dobrze, że jest to święto. Jest okazja, żeby pogadać, pokazać, przypomnieć, że jest Julek, który ma zespół Downa. Chciałabym, żeby było jasne (nie tylko dla mnie i nie tylko od święta) - to zespół Downa warunkuje rozwój Julka, ale to Julek jest osobą, która uczy się, myśli, lubi, boi się, śmieje, kocha. Zwyczajnie jak jego bezzespołowy kolega. 

czwartek, 11 marca 2021

Klucz

Julek ma problem z pytaniami otwartymi. Rozumie pytania, które są zakodowane w jego głowie. Wie, jak się w ich zakresie poruszać i produkować odpowiedź. Do takich pytań należą:

- Kto? Kto jest na obrazku? Kto siedzi przy stole? Kto jedzie autem? itp.

- Co robisz?

- Jak masz na imię? Jak ma mama na imię? Jak ma babcia na imię?

- Ile? Tutaj trzeba lekką podpowiedź, przedpytanie, czy bardziej polecenie: "policz" i po przeliczeniu pytanie Ile?

- Jaki kolor ma auto? Jaki kolor ma kurtka? 

- Co lubisz jeść? Co lubisz pić? Co lubi krowa? Co lubi małpa?, przy czym pytania z serii dwóch ostatnich najlepiej z podpowiedzią obrazkową.

Julek nadal nie potrafi odpowiedzieć na pytania (bardzo trudno mu je zakodować):

- Jaka jest pogoda?

- Jaki jest dzień tygodnia?

- Jaki jest miesiąc?

Pogodę myli z dniem tygodnia, dzień tygodnia z miesiącem. Choć dni tygodnia w zasadzie zna i potrafi je po kolei wymienić, nawet powiedzieć, co jest przed wtorkiem, a co za środą. Pomyłki się zdarzają. Podobnie wie, że za oknem świeci słońce, wieje wiatr, pada deszcz/śnieg. Ale gdy zadaję pytanie bez klucza, podpowiedzi, serwuje koktajl: poniedziałek, wtorek, marzec, dzień, słońce itd.

Dlaczego ważna jest umiejętność rozumienia pytań i budowania odpowiedzi? Bo pozwala na dłuższą, bogatszą pogawędkę. Bo rozwija kompetencje językowe, bo zagajenie rozmowy jest prostsze. Bo leży u podstaw komunikacji. Czasem jednak można zadać Julkowi pytanie z tych, na które w zasadzie potrafi odpowiedzieć, a mimo to nie usłyszysz zadowalającej odpowiedzi. Nie znasz klucza, nie otworzysz drzwi do konwersacji. To bywa frustrujące.

Wczoraj Julek wybrał, że będę go usypiała. Od kilku dni czekała książka, którą czytałam mu w ubiegłe wakacje: "Wielka mycie zębów w ZOO". Znalazł ją na półce, przypomniał sobie, a że miał zakodowane, że to ja ją czytałam, czekał  na wieczór ze mną. Bo tata czyta przecież "Paddingtona" albo "Reksia w górach". A nie książkę o akcji czyszczenia zębów w ZOO. Bo takie też bywają u Julka fiksacje. 

Lubię te wieczory z Julkiem i książką. Stał się uważnym słuchaczem. Przeczytany fragment opowiadamy sobie. Zadaję wtedy pytania do ilustracji (podpowiedź obrazkowa jest najlepsza do ćwiczenia pytań otwartych). Wczoraj zatrzymaliśmy na pomieszczeniu czyściocha Jeża Ignacego. Ignacy z miotłą, Ignacy ze szmatką, Ignacy z płynem do okien. Normalnie widzę siebie. Pytam więc Julka:

- Julek, a kto w naszym domu sprząta?

Jeż, sprząta, myje, miotła - odpowiedzi od czapy. Dopytuję: - Kto u nas, tutaj w domu sprząta?

Wiem, że Julek zna i rozumie wszystkie wyrazy ujęte w pytaniu. Sam ich używa. Nawet w pytaniu, gdy widzi mnie ze ścierką: - Sprząta? A jednak patrzy na mnie bez zrozumienia. Coś mi nie gra. Nie pasuje. Wiem, że odpowiedź jest w zasięgu umiejętności Julka. Czegoś jednak brakuje. I nagle olśnienie:

- Julek, kto tak samo w domu sprząta?

- Mama. - pada odpowiedź bez zastanowienia.

Dwa słowa klucz "tak samo". Bez nich w tej konkretnej sytuacji Julek całkowicie pogubił ścieżkę odpowiedzi. To będę teraz jak klucznik dialogowy - poszukiwacz, kolekcjoner i posiadacz słów-kluczy. Żeby rozmowa z Julkiem była coraz pełniejsza. 

poniedziałek, 8 marca 2021

Bieg Kolorowej Skarpety

Dotarła dziś do nas specjalna przesyłka. 

Pakiet startowy do Wirtualnego Biegu Kolorowej Skarpetki organizowanego przez bydgoskie Stowarzyszenie Zespolaki. Pobiegnie w nim Krzyś, poczłapię ja. Każde z nas będzie miało na sobie kolorowe, nie do pary skarpetki. Zamierzamy pokonać dystans 2103 m. Nic nie jest tu przypadkowe. Skarpetki nie do pary jak różnorodność, czasem niedopasowanie społeczne, symbolizują zespół Downa. Dystans, który oznacza 21.03, czyli dzień, w którym obchodzimy Międzynarodowy Dzień Zespołu Downa.

Trudno nam spotykać się w tym zwariowanym, pandemicznym czasie, to wirtualnie połączymy się w biegu. Znaczy pobiegniemy realnie, a w sieci pokażemy. 

Zapraszamy do wspólnego świętowania. Niedziela, 21 marca, godzina dowolna. :)



piątek, 5 marca 2021

Znowu zdalnie

Nieoczekiwanie, choć już bez większego zdenerwowania, odebrałam w środę około południa wiadomość od dyrektorki szkoły Julka, że szkoła od czwartku (4.03) do środy (10.03) przechodzi na tryb zdalny. U jednego z nauczycieli, który miał lekcje z większością klas, stwierdzono zakażenie koronawirusem. Drugi nauczyciel czeka na wynik testu. Z ostrożności dzieci przez tydzień będą uczyć się z domu. 

Ledwo z Julkiem wdrożyliśmy się w codzienny tryb pobudek, wyjść i powrotów. Planowanie, poranne działania w reżimie czasowym, podróż w rytmach muzy różnorakiej od Upiora z Opery przez Chłopcow z Placu Broni (żałujcie, że nie słyszycie Julka wyśpiewującego na całe gardło "Och, Ela straciłaś przyjaciela") po przedszkolne hity w typie "Stary niedźwiedź", "Karuzela" czy "Jagódki" - szeroki wybór repertuaru wozi Julek w kieszeni fotela samochodowego. Ledwo wkręciliśmy się w to jeżdzenie, gdy przyszedł email ze szkoły.

Wiadomość przyjęłam ze spokojem. Dyrektor zgodził się na zdalną pracę (w odwodzie mam możliwość skorzystanie z dodatkowego zasiłku opiekuńczego, który przedłużono do 14 marca). Julek przyjął z radością informację, że nie wstaje rano do szkoły. Wprawdzie czwartek trochę pomylił mu się z sobotą, bo nie do szkoły, bo w domu, bo taty nie ma i pojechał na zakupy. I tu musiałam zweryfikować Julka wyliczankę. Czwartek, uczymy się, tata pojechał do pracy a nie do sklepu (co zwykle robi właśnie w sobotę). Zdalne lekcje na zoomie ruszyły dzisiaj. Wczoraj robiliśmy przekazane w środę karty pracy.

Najwięcej ucieszył się Krzysiek. Woli, gdy jesteśmy w domu. Raźniej mu. Może w przerwach między lekcjami zejść i pogadać. Ma herbatę i drugie śniadanie na zamówienie. Coraz trudniej znosi zdalne lekcje. Zaczyna alergicznie reagować na teamsy. Wcale mu się nie dziwię. Jedyne pocieszenie w wiośnie, która za chwilę rozbuja się radośnie. Dłuższy dzień, cieplej, rower i popołudniami spotkania z kolegami. To jeszcze trzyma Krzysia w pionie.