czwartek, 11 marca 2021

Klucz

Julek ma problem z pytaniami otwartymi. Rozumie pytania, które są zakodowane w jego głowie. Wie, jak się w ich zakresie poruszać i produkować odpowiedź. Do takich pytań należą:

- Kto? Kto jest na obrazku? Kto siedzi przy stole? Kto jedzie autem? itp.

- Co robisz?

- Jak masz na imię? Jak ma mama na imię? Jak ma babcia na imię?

- Ile? Tutaj trzeba lekką podpowiedź, przedpytanie, czy bardziej polecenie: "policz" i po przeliczeniu pytanie Ile?

- Jaki kolor ma auto? Jaki kolor ma kurtka? 

- Co lubisz jeść? Co lubisz pić? Co lubi krowa? Co lubi małpa?, przy czym pytania z serii dwóch ostatnich najlepiej z podpowiedzią obrazkową.

Julek nadal nie potrafi odpowiedzieć na pytania (bardzo trudno mu je zakodować):

- Jaka jest pogoda?

- Jaki jest dzień tygodnia?

- Jaki jest miesiąc?

Pogodę myli z dniem tygodnia, dzień tygodnia z miesiącem. Choć dni tygodnia w zasadzie zna i potrafi je po kolei wymienić, nawet powiedzieć, co jest przed wtorkiem, a co za środą. Pomyłki się zdarzają. Podobnie wie, że za oknem świeci słońce, wieje wiatr, pada deszcz/śnieg. Ale gdy zadaję pytanie bez klucza, podpowiedzi, serwuje koktajl: poniedziałek, wtorek, marzec, dzień, słońce itd.

Dlaczego ważna jest umiejętność rozumienia pytań i budowania odpowiedzi? Bo pozwala na dłuższą, bogatszą pogawędkę. Bo rozwija kompetencje językowe, bo zagajenie rozmowy jest prostsze. Bo leży u podstaw komunikacji. Czasem jednak można zadać Julkowi pytanie z tych, na które w zasadzie potrafi odpowiedzieć, a mimo to nie usłyszysz zadowalającej odpowiedzi. Nie znasz klucza, nie otworzysz drzwi do konwersacji. To bywa frustrujące.

Wczoraj Julek wybrał, że będę go usypiała. Od kilku dni czekała książka, którą czytałam mu w ubiegłe wakacje: "Wielka mycie zębów w ZOO". Znalazł ją na półce, przypomniał sobie, a że miał zakodowane, że to ja ją czytałam, czekał  na wieczór ze mną. Bo tata czyta przecież "Paddingtona" albo "Reksia w górach". A nie książkę o akcji czyszczenia zębów w ZOO. Bo takie też bywają u Julka fiksacje. 

Lubię te wieczory z Julkiem i książką. Stał się uważnym słuchaczem. Przeczytany fragment opowiadamy sobie. Zadaję wtedy pytania do ilustracji (podpowiedź obrazkowa jest najlepsza do ćwiczenia pytań otwartych). Wczoraj zatrzymaliśmy na pomieszczeniu czyściocha Jeża Ignacego. Ignacy z miotłą, Ignacy ze szmatką, Ignacy z płynem do okien. Normalnie widzę siebie. Pytam więc Julka:

- Julek, a kto w naszym domu sprząta?

Jeż, sprząta, myje, miotła - odpowiedzi od czapy. Dopytuję: - Kto u nas, tutaj w domu sprząta?

Wiem, że Julek zna i rozumie wszystkie wyrazy ujęte w pytaniu. Sam ich używa. Nawet w pytaniu, gdy widzi mnie ze ścierką: - Sprząta? A jednak patrzy na mnie bez zrozumienia. Coś mi nie gra. Nie pasuje. Wiem, że odpowiedź jest w zasięgu umiejętności Julka. Czegoś jednak brakuje. I nagle olśnienie:

- Julek, kto tak samo w domu sprząta?

- Mama. - pada odpowiedź bez zastanowienia.

Dwa słowa klucz "tak samo". Bez nich w tej konkretnej sytuacji Julek całkowicie pogubił ścieżkę odpowiedzi. To będę teraz jak klucznik dialogowy - poszukiwacz, kolekcjoner i posiadacz słów-kluczy. Żeby rozmowa z Julkiem była coraz pełniejsza. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz