piątek, 26 marca 2021

I znowu zdalnie

Huśtawka.

Stacjonarnie-zdalnie-stacjonarnie-zdalnie-stacjonarnie. Albo wyliczanka: zdalnie-stacjonarnie-zdalnie na kogo wypadnie, na tego bęc.

Pani dyrektor w szkole Julka zdecydowała o zamknięciu szkoły od poniedziałku (29.03) do piątku (9.04). W sumie - przy rekordowych zakażeniach na Mazowszu i zbliżających się feriach świątecznych, które i tak z zasady będą wolne od zajęć szkolnych - słuszna decyzja.

Julek bardzo pogodnie i elastycznie podchodzi do serwowanej zmienności w sposobie uczenia się. Dzięki zajęciom on-line zrozumiał, że szkoła ma też inny wymiar. Czasem nawet wyraża chęć takiej nauki, szczególnie pod koniec tygodnia, gdy wolałby bez pośpiechu, bez zrywania się o szóstej rano (choć nie ma problemów ze wstawaniem) zostać w domu. Dopytuje: - Edytka, komputer, szkoła? Szybko też pojął, że przy takiej formie zajęć więcej pogra na ps4, a może i telefon dostanie.

Bo przecież gdy Julek jest na zdalnej i ja pracuję zdalnie. Siłą rzeczy po wykonaniu minimum Julek gra w Fifę albo Hulka (klocki Lego przebrane za bohaterów Avanegrs biegają i walczą ze złem). Wrzuca też płytę "Little Big Planet3" (sprawia Julkowi trudności tor przeszkód z gry, więc szybko odpuszcza, znów wraca) albo "Spyro" (bohaterem gry jest mały, sympatyczny smok, którego zadaniem jest zdobywać trofea, żeby chronić smoczy świat). Tak wygląda nasz dzień na zdalnej. Półtorej godziny nauki (lekcje on-line, dwie po pół godziny z piętnastominutową przerwą), potem jeszcze ja męczę synka jakimiś kartami pracy i numikami. Wreszcie może grać. Najlepiej w słuchwkach, żebym mogła skupić się na swoich zadaniach. 

Centrum dowodzenia jest na dole. Na stole, przy którym normalnie to jemy wspólne obiady, podejmujemy gości. Stąd mam na oku cały dom. Tu pracuję. Tu rozkładam Julka kredki, zeszyty, nożyczki, kleje, podręczniki, ćwiczenia. Stąd zerkam na grającego Julka. Potrafi przerwać grę i pójść do swojego pokoju bawić się. Na pół godziny, czasem godzinę. Najlepiej, jak zachce się Julkowi uskutecznić koncert akurat wtedy, gdy mam spotkanie on-line z szefem. Sytuację ratuje telefon.

Zdalna nauka dzieci ze specjalnymi potrzebami to tombak. Imitacja edukacji. Robimy niezbędne minimum, a czasem nie robimy nic. Ogromnie wdzięczna jestem dyrekcji Julka szkoły i nauczycielom, że są tego samego zdania i pracują zdalnie tylko wtedy, gdy jest to absolutnie konieczne.

Pozostańmy w zdrowiu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz