Pokolorował starannie pisankę w 3/4 (1/4 machnął Krzyś) i kurczaki prawie w całości.
Julka praca przeszła do finału i ostatecznie zajęła drugie miejsce.
Julek nie dba (czyt. nie bardzo wie) co to pierwsze, drugie czy trzecie miejsce. (Choć, gdy gra z Krzysiem w piłkę, dziwnym trafem zawsze mu wychodzi trzy zero dla niego.)
Dziś dotarła przesyłka z nagrodą, ufundowaną przez nasze Stowarzyszenie.
Zaadresowana do Julka.
Był strasznie podekscytowany, gdy usłyszał, że to dla niego. - Dla Julka - chodził i powtarzał. Ledwo zdjął buty, natychmiast pobiegł po nożyczki (większe od niego). Wołał: - Maam! Pomogłam, nacięłam. Resztę rozrywał sam. Ciekawy co czeka na niego w środku.
A w środku. Sliczna karteczka z życzeniami. Zwycięska Kurka autorstwa Mateusza, wierszyk świąteczny, który stworzyła Ania, dyplom dla Julka (dumnie go prezentował, a potem sam sobie zaniósł do pokoju i postawił na parapecie przy łóżku) i wreszcie nagroda. Gra "Motylki". Od razu rozegraliśmy partyjkę. Zabawa polega na tym, że każdy dostaje planszetkę z łąką, na której fruwają dwukolorowe motylki. Plansza jest trójwymiarowa i jej ruchome części można tak przekładać, że motylek raz ma skrzydła żółto-niebieskie, za chwilę czerwono-niebieskie. Na stole kładziemy karty wierzchem do góry. Odkrywamy jedną kartę. Patrzymy, jaki jest motylek i takiego samego szukamy na swojej łące. Kto pierwszy ten lepszy i zgarnia kartę. Ten kto uzbiera najwięcej kart, zwycięża.
Błąd mój polegał na tym, że do gry zachęciłam Krzysia. Ten błyskiem odnajdywał motylki na swojej łące, zniechęcając skutecznie Julka do dalszej gry. Bo może Julek nie wie, co to pierwsze, drugie, trzecie miejsce, ale świetnie orientuje się w rywalizacji z bratem i przegrywać w niej nie znosi.
Za drugim podejściem było lepiej.
Tylko ja i Julek. Julek, którego mocną stroną nie są kolory. Ale "Motylki" to świetna okazja do powtarzania i utrwalania barw. Bawimy się więc wspólnie, nie rywalizujemy. Wychodzi na to, że Julek lepiej operuje nazwami kolorów po angielsku (ma w przedszkolu) niż po polsku. Orange, pink, blue na przemian z żółty, czerwony, zielony, ewentualnie green i red - woła. Niezmiennie mnie zaskakuje mój syn.
Fajna gra!
A jeszcze potem mieliśmy partyjkę Krzyś-ja. Jedną rundę przegrałam, drugą wygrałam. Na spostrzegawczość, refleks idealna do zabawy.
praca Julka |