poniedziałek, 24 listopada 2014

Człapu-człap

Przyłapani na gorącym uczynku, nic sobie z tego nie robią. Zaglądają w oczy, śmiejąc przy tym tubalnie. Nie przerywają powziętej czynności. Absolutnie idą dalej. W konstelacji mało wygodnej, ale wszak nie o wygodę tu idzie. Idzie jeden na drugim, żeby śmiesznie było. Wesoło i głośno.




środa, 19 listopada 2014

Nie gęsi?

Ostatnio Krzyś z wielkim zapałem oddaje się odczytywaniu otaczającej go rzeczywistości. Literuje więc w kuchni na: chlebaku b-r-e-a-d (co to jest, mamuś?), maselniczce b-u-t-t-e-r (a to?). Literuje w innej przestrzeni domowej. Na przykład w łazience: s-o-a-p  h-o-n-e-y  m-e-l-o-n albo s-h-a-m-p-o-o albo na tubce z pastą do zębów b-i-g  t-e-a-t-h. Taty podkoszulek: p-a-r-t  t-w-o. Moja bluzka: n-e-w  y-o-r-k. Lampka nocna Julka: b-e-a-r. Krem Julka: b-a-b-y  c-r-e-a-m. Nawet poduszki na Krzysia kanapie: c-a-r  r-e-a-l-l-y  v-i-n-t-a-g-e.
I nagle odkrywam razem z nim, że funkcjonuję w jakiejś dwujęzycznej krainie, w której swojskie wyrazy znalazły obcojęzyczne zamienniki. Purystką językową nigdy nie byłam, ale teraz mnie rejowski szlag trafia! Bo nie wiem, doprawdy nie wiem, jak moje dziecko ma czytać po polsku na angielskich tekstach? Help!
Gę, gę, gę...

niedziela, 16 listopada 2014

Obserwator-naśladowca (2)

Z serii obserwator-naśladowca.
Wieczorem. Wczoraj wieczorem Krzyś zmagał się z ułożeniem piramidy z klocków, wcale technicznie niełatwej. Julek tyłem odwrócony na kanapie bawił się autami. Niewiele obchodziło go, co starszy brat robi. A robił wielkie halo, gdy w końcu się udało. Klaskaliśmy gromko. Może wtedy Julek zrobił rzut okiem. Krótki skan przyczyny tego szumu.
Dziś. Dziś rano, jak zwykle Julek obudził się pierwszy. Wziął pod pachę najgłośniejszą zabawkę (poza zasięgiem bywa u nas tylko telefon czasami) i przywlókł do naszej sypialni, gdzie spał także Krzyś (mniej więcej od końca nocy). W takich sobotnio-niedzielnych porankach z łóżka zwlekam się ja albo Radek - na kogo wypadnie na tego bęc, co by Julka zabrać pozwalając spać reszcie. Julek ubrany dalej już samodzielnie bawi się, od czasu do czasu wymagając mojej albo Radka obecności. Poranek potoczył się zwykłym torem. A zwykle jest tak, że Julek złazi w końcu na dół, gdzie wywleka spod schodów pudełko z zabawkami i rządzi nimi. I po tym przydługim wstępie dochodzę wreszcie do celu. Julek zlazł, wywalił zawartość pudełka i zrobił piramidę z klocków, w wersji swojej, choć równie zaskakującej.
Każdy ruch, każdy gest, każda sytuacja nie ujdzie uwadze Julka. Obserwuje i naśladuje. W tym konkretnym przypadku nawet miejsce ułożenia piramidy.
Piramida Krzysia

Piramida Julka

piątek, 14 listopada 2014

Dziękujemy za 1%

Za kilka dni Fundacja „Zdążyć z Pomocą”, której podopiecznym jest Julek, zakończy księgowanie wpłat z 1% podatku. Nie czekając do końca tego żmudnego procesu (zrealizowanego aktualnie w 96%), już dzisiaj chcemy wszystkim osobom wpłacającym ten podatek na subkonto Julka, gorąco podziękować!
Dziękujemy za każdą wpłatę z Bielska-Białej, Krakowa, Warszawy, Łodzi, Przemyśla, Krosna Odrzańskiego, Żarów, Mińska Mazowieckiego, Gdańska, Inowrocławia, Kielc, Radomia, Piaseczna i Wołomina.
Dziękujemy, że nas wspieracie dobrym słowem, konstruktywnymi radami, pozytywnym myśleniem i bardzo konkretnym, podatkowym groszem. Towarzysząc nam w ten sposób, w tej różnej przecież codzienności, stajecie się duchowymi beneficjentami każdego kolejnego sukcesu Julka, każdego jego kroku naprzód. Przy tym nie odwracacie głowy, gdy toniemy w smuteczkach. Trwacie obok. Jesteście z nami. Na wyciągnięcie ręki i wirtualnie. Serdecznie dziękujemy!

O tym, jak wykorzystaliśmy środki z Waszych ubiegłorocznych wpłat i jak chcemy je wykorzystać z tegorocznych wpłat, możecie poczytać w zakładce 1%. Zapraszam do lektury wyników wewnętrznego audytu ;)

Dziękujemy!
Autor: Krzyś l. 4,5 (z archiwum rodzinnego)

wtorek, 11 listopada 2014

Ewolucja książkowa

Julka zainteresowanie książkami ewoluuje. To długi i żmudny proces, którego zakończenia nie potrafię przewidzieć. Początki były byle-jakie, choć dawały porcję nadziei. Potem był etap książki do oglądania. A że rytuały ratują rozwój Julka, Julek miał książki, które z uporem maniaka przynosił i kazał sobie przeglądać. Interesowały go wyłącznie obrazki. Próby czytania nawet najkrótszych tekścików i wierszyków były absolutnie urywane mrukliwym "ne" albo zabraniem książki.
W ubiegłym roku kupiłam Julkowi (miał 3 lata) książeczki z tej serii. I ku mojemu zdziwieniu Julek słuchał to, co czytałam. Idąc tym tropem kupiłam jakiś czas potem książkę o Lalo, który gra na bębnie, która okazała się fantastyczną przygodą dla nas obojga. Ja zarzuciłam nudne czytanie, a zaczęłam dźwięcznie i bębniasto, Julek polubił te moje qasi-melodyczne wygłupy. Książka stała się hitem. Idealnie też nadała się do wprowadzenia wielu gestów Makatonu.
I wreszcie zaczęły się pojawiać w transporcie julkowym książki z wierszykami. Krótkimi, dźwięcznymi, wyrazistymi, których słucha. Co więcej zaczyna je pamiętać. I powtarzać za mną ostatnie albo pierwsze sylaby niektórych wyrazów.
Kluczem do chętnego słuchania jest rozumienie. Bierny słownik Julka ciągle się rozwija. Znaczenia wielu wyrazów na tyle mocno zakotwiczyły się w jego głowie, że przestaje być dla niego abstrakcją tekst, który mu serwuję, wzmocniony przecież ilustracją.
Z książeczkami, które teraz Julkowi czytam, jesteśmy mniej więcej na wysokości półtorarocznego Krzysia (jak dobrze sięgam pamięcią). Ale to nie ma większego znaczenia, bo i Julek i ja czerpiemy radość z czytania. Smakujemy tej wspólnej lektury. A to nam tylko na dobre wychodzi. :)

niedziela, 9 listopada 2014

Jesienne porządki

Jesiennie wskoczyliśmy w kalosze i wyskoczyliśmy na zewnątrz korzystając z przerwy na bezmżenie. Skorzystały też róże (że okrył je Radek na zimę), ogródek (że liście zgrabiliśmy gremialnie) i kondycja (że trochę innego ruchu jak przy dzieciach).
I nie wiem co jest, że jak Krzyś coś ma, to Julek chce tego samego. Natychmiast, I odwrotnie. Rywalizacja ciągła. Liczba chromosomów nie ma to nic do rzeczy. Kłócą się ponad podziałami.
A grabki były jedne...



czwartek, 6 listopada 2014

Pierwsze litery

Dziś w temacie lekcji. Tych do odrobienia w domu.
Pierwszy miesiąc to lokomotywa Tuwima. Najpierw powoli. Malutkie, leciutkie, króciutkie zadanka co by oswoić pierwszaka. I mnie przy okazji. Z każdym tygodniem stawały się poważniejsze na stronę, półtorej. Już nie szlaczki, a pierwsze pisane litery.
Dziecię wiło się, kręciło, ja wychodziłam z siebie. Katastrofa kolejowa. Szybko na szczęście załapałam, że cisnąć nie mam co i wprowadziłam prostą zasadę. Dwie linijki bez dygresji i opowiadanek, ciurkiem, a potem przerwa na dwa gole. Syn czasem wynegocjował trzy. Więc partyjka w mini piłkarzyki (babciu Krysiu uratowałaś nam życie! :)) A że Krzyś, co tu dużo mówić, dużo lepszy jest w tej grze ode mnie, częściej wygrywał niż przegrywał (mnie udawało się strzelić gola, gdy przeciwnik stracił czujność), to i chętniej potem siadał do kolejnych linijek.
Przyszedł październik a z nim kolejne litery. Rozgrywki w nogę dobrze funkcjonowały. I Krzyś i ja oswoiliśmy się z nowymi obowiązkami. Szło do przodu.
Aż z początkiem listopada nagle odkryłam, że Krzyś na pewniaka łączy litery i zaczyna czytać. I odnajduje w tym frajdę (załapał bakcyla). Jego ręka rozpisała się, a organizm przywykł do systematycznego siedzenia przy biurku. Mniej już wiercenia, więcej skupienia. Coraz rzadziej gramy w piłkarzyki. Przerwy międzylinijkowe już nie są konieczne.
Oto próbka Krzysia pisaniny.









poniedziałek, 3 listopada 2014

Fraza

Ostatnio najczęściej używaną frazą w naszym domu nie jest: "dziękuję", "kocham cię" albo "ale jestem zmęczona", tylko "Julek, ale o co ci chodzi?".
Niewerbalność jego komunikacji weszła w krytyczną fazę. Nadawca wiadomości dokładnie wie, czego chce, odbiorca niekoniecznie. Poziom frustracji gwałtownie wzrasta po obu stronach. Chcecie próbkę? Proszę.
Julek staje pod półką. - Da. - mówi. ("da" znaczy wiele, w tym przypadku wspomagane wyciągnięciem ręki, oznacza "daj"). Wyciągnięcie jest w przestrzeń, a nie wcelowane w konkretną rzecz. Pokazuję na pilota do TV i pytam.
- Julek, to chcesz?
- To.
Podaję i słyszę: - Ne. Odkładam pilota
Pokazuję na czytaną ostatnio książkę:
- To chcesz?
- To.
Podaję książkę.
- Ne.
Odkładam książkę.
Pokazuję na płytę z Tomkiem i pozostałymi lokomotywami.
- To chcesz?
- To.
Podaję płytę.
- Ne. Odkładam płytę.
Pokazuję na kredki.
- To chcesz?
- To. Ciąg dalszy już znacie.
Zrezygnowana (nowy eufemizm poirytowana) wyrzucam:
- Julek, ale o co ci chodzi??!?!?
I teraz pada bardzo precyzyjna podpowiedź:
- Yyyyy.
Uderzam z niemocy głową w ścianę (tak w wyobraźni) i pokazuję na ćwierkającego ptaszka (bardzo trafiony prezent urodzinowy dla Julka).
- To chcesz?
- To.
Podaję ptaszka. I nie do wiary. Jest! Bingo. Szło o papugę.
Dziecko zajmuje się zabawką, ja zbieram siły do następnej rozmowy.




niedziela, 2 listopada 2014

Strasz(n)y Julek

W pogoni za bajką trafiamy na teledysk "Thiller" Michaela Jacksona. Klasyka horroru.
Krzyś ze strachu zamyka oczy. Babcia szybko przełącza kanał. Julek w płacz! Marszcząc brwi i wydobywając z siebie straszne "aaaaaaaaaaaaa" palcem pokazuje na telewizor i bezkompromisowym "yyy" domaga się przełączenia. Natychmiast!
Wielki amator straszenia wreszcie trafił na swoją bajkę. ;)