poniedziałek, 4 marca 2024

Na rowerze

W niedzielę zaświeciło słońce. Umówiłam się z Julkiem na rower. Pamiętał. Wrócił z basenu i od razu przedstawił plan drugiej części dnia. 

- Idę do babci. Potem rower. Z mamą. Bez uczyć. 

Przed obiadem ruszyliśmy. To była rundka na rozgrzewkę. Czterokilometrowe, dobrze nam znane kółko po okolicy. Najpierw jednak Radek przygotował nasze rowery. Podpompował koła, przemył dwukołowce, podniósł siodełko i kierownicę w Julka rowerze. Chłopak nie próżnuje i przez zimę mu się nieco urosło. 

Ruszyliśmy. Wiał nieco wiatr, uruchamiając w Julku narzekanie. Że wieje. Że zimno. Że oko. Trzeba było syna ustawić do pionu. - Dobra. Bez jęczeć. - skwitował. Zrobiliśmy małą przerwę na mostku. Na łyk wody i teatralne łapanie oddechu (Julek). 

Dalej było już górki, choć tak naprawdę ciut pod górkę. Julek bardzo dobrze trzyma się prawej strony. Jedzie pewnie. Szybko reaguje na moje polecenia. Daje to nadzieję na udany sezon rowerowy. 




wtorek, 27 lutego 2024

Holter

Wczoraj o 11:00 Julek miał umówioną wizytę na oddziale kardiologii po to, żeby założyć mu holter. 

Miesiąc wcześniej przypadkiem zgadałam się z mamą Antka. Okazało się, że i Antek zupełnie niezależnie, szczęśliwym trafem został umówiony tego samego dnia, w tym samym miejscu i o tej samej godzinie na założenie sprzętu do całodobowego pomiaru rytmu serca. Chłopaki w holu szpitala rzucili się sobie w objęcia i uradowani wjechali w naszej asyście na górę.

Do gabinetu weszli razem. Bardziej dla dodania otuchy Antkowi, który pierwszy raz miał zakładany holter, a bardzo nie lubi wszelkich plasterków i bał się, że boli. Julek dziarsko wystawił pierś, dał sobie ponaklejać elektrody, poprzypinać kabelki. Zaśmiał się, gdy pani naklejała elektrodę pod pachą. Łaskotliwe miejsce. Ewidentnie nie boli. Antek obserwując kumpla, empirycznie zmierzył się z irracjonalnym lękiem i równie dzielnie wypiął pierś. Za chwilę obaj panowie opuszczali gabinet kompletnie okablowani. Po pięć elektrod każdy, po pięć kabelków, każdego zakończenie w innym kolorze.

W nagrodę pojechaliśmy do domu Antka, gdzie chłopaki pobawili się wspólnie, zagrali na ps4, zjedli zamówioną pizzę. Dzień marzeń. I tylko te kabelki. Julek trzy razy dopytywał, kiedy koniec. Nagrodą pocieszenia był dzień dziecka. Bez myć. 

Noc spędziłam z Julkiem, sprawdzając co przebudzenie, czy kabelki są na swoich miejscach. Czy spokojny sen Julka, czy dobre osprzętowanie, dość, że ani razu nie musiałam nic poprawiać. Ze zdjęcia poglądowego rozmieszczenia kabli nie skorzystałam.

Rano o szóstej zdjęłam Julkowi holter, odkleiłam elektrody. Julek pojechał do szkoły z panem Leszkiem, a ja w drodze do pracy, odstawiłam na dzienny oddział kardiologii holter z krótkim dzienniczkiem aktywności. 

Za miesiąc mam umówioną teleporadę, na której zapoznam się z wynikami badania. 

niedziela, 25 lutego 2024

Stolarnia

Wśród zajęć szkolnych zdarzają się zajęcia cykliczne, dofinansowywane przez miasto albo w ramach innego projektu. Do nich należą zajęcia na basenie (raz w miesiącu), hipoterapia (raz w miesiącu), czy zajęcia plastyczne. Ale ostatnio klasa Julka była na pierwszych, i nie ostatnich, zajęciach w stolarni. 

W samym centrum Warszawy działa FabLab Wbijaj, która organizuje warsztaty. W piątek pojechali. Poza zapoznaniem się z nowym miejscem, prowadzącymi, narzędziami dzieci miały zadanie. Stworzyć stworka drewnianego. Miały do dyspozycji półgotowe elementy, gwoździe, młotki, klej. Działały pod czujnym okiem pracowników stolarni. 

Julek wkręcił się na maksa. Z dużą precyzją wykonywał kolejne etapy pracy: wyszlifowanie papierem ściernym, wybór elementów, wbijanie gwoździ, łączenie elementów, klejenie i w 90% wykonał swoją pracę samodzielnie. Stworek wyszedł równie sympatyczny jak jego wytwórca.






czwartek, 22 lutego 2024

Plany na wakacje

Dążąc do usamodzielniania nastoletniego Juliana podjęliśmy decyzję o wysłaniu go na kolonie letnie. Ta decyzja dojrzewała już jakiś czas, zachętą był udany wyjazd na pięciodniową Zieloną Szkołę i Julian coraz większy, wyższy, dojrzalszy fizycznie, z mentalnością nie nadążającą za rozwojem fizycznym. Tyle że ta mentalność jest wielowymiarowa i potrafi zaskakiwać tak na plus, jak i na minus. Na pewno nie można pozwalać jej osiadać na laurach. I mogę tak jeszcze długo opisywać wszystkie za, ale prawda jest taka, że to moje ja musiało najwięcej dojrzeć i ujrzeć w Julku Juliana, odkleić się od Julcia. Pozwolić mu na nowe doświadczenia, nowe wyzwania i tak bardzo upragnione bycie w rówieśniczym towarzystwie. Słowem - zrozumiałam, że jestem gotowa wypuścić Julka w świat. 

Nie byłabym sobą, gdybym nie stworzyła przy tym buforu bezpieczeństwa. Wymyśliłam sobie, że fajnie, gdyby jechał na kolonię z kimś, kogo zna. Mamy Antka nie musiałam w ogóle namawiać. Też już dojrzała do zmian. Wiedziałyśmy, że kolonie organizuje Stowarzyszenie Bardziej Kochani, z którym współpracuje wielu nauczycieli z naszej szkoły. W sierpniu (tak!, w sierpniu 2023 r.) uruchomiłyśmy całą machinę.

Zgłoszenie na emaila, korespondencja z koordynatorem projektu, udział naszych chłopaków w sobotnich zajęciach (w wyznaczonym terminie, nasz przypadł na listopad) po to, żeby ocenić ich samodzielność i umiejętność reagowania na trudne sytuacje. Potem oczekiwanie na ocenę (formalność) i zgodę na udział chłopców, debiutantów w letnim wyjeździe.

Na początku stycznia email z terminami wyjazdów. Zignorowałyśmy wyjazd dedykowany głównie debiutantom. Wybrałyśmy wyjazd, którego kierowniczką jest znana chłopcom i bardzo lubiana nauczycielka z ich szkoły. Wysłałyśmy ankiety. I wreszcie oczekiwana wiadomość. Julek zakwalifikował się. Antek też. Kamień z serca.

Wyjazd do ośrodka wypoczynkowego "Leśny Dwór" w Mrozach pod Ełkiem. Termin: od 27 lipca do 9 sierpnia. Dwa tygodnie bez mamy i taty. Test na samodzielność, umiejętność współpracy w nowym środowisku. 

Przy okazji chciałam Wam znowu podziękować za Wasze wpłaty 1,5% podatku. Dzięki środkom zgromadzonym na subkoncie Julka prościej nam organizować i planować letni wyjazd. Dziękujemy!

wtorek, 30 stycznia 2024

SMS

Zasadniczo Julek pisze obrazkowe smsy. Robi aktualne zdjęcie i je wysyła. Do babci Krysi, babci Aldony, Radka, do mnie. Albo rozsyła zdjęcia, które dostał od kogoś. Od babci Krysi, babci Aldony, Radka, ode mnie. Przesyła też zestawy emotikonek. W chwilach niechcemisię produkuje ciąg liter, które nic nie znaczą.

Ostatnio jednak wskoczył o poziom wyżej. Ogląda jakiś film na Netfliksie. Zatrzymuje i - jeśli tytuł jest drukowanymi literami (bo takie zna) - przepisuje go w sms-ie i śle w świat. Do babci Krysi, babci Aldony, Radka, do mnie. 

Otrzymałam już HOTEL TRANSYLWANIA, PSI PATROL, MASZA. 

Z pamięci Julek napisze swoje imię, MAMA, TATA, BABA. Nad ciągiem dalszym pracujemy.

Jakżesz byłam zdziwiona, gdy w piątek dotarł do mnie sms:


Julek w drodze powrotnej z turnusu wyprodukował taką treść. Bardzo adekwatną do sytuacji i wyrażającą jego emocje? Nie napisał smsa z głowy. Ale wiedział, co chce wyrazić. Znalazł w filmie, który oglądał. Zrobił stop-klatkę. Przepisał zdanie. Wysłał smsa. Inicjatywa leżała po jego stronie. Zaskoczenie. Niespodzianka.

Chłopaki szczęśliwie wrócili. Wczoraj do nich dotarłam. Znów jesteśmy razem. 

wtorek, 23 stycznia 2024

Turnus w Zaździerzu

Udało się nam w tegoroczne ferie zimowe (szalenie szybko rozpoczęte, prawie zaraz po świętach) wpasować tygodniowy turnus rehabilitacyjny w ośrodku Leśny Zakątek (niegdyś znanym nam jako 12 Dębów) w Zaździerzu. 

Po części śmielej mogliśmy planować taki wyjazd dzięki Waszym wpłatom 1,5%, za które w dość ostatnio mało sprzyjającym czasie nie zdążyliśmy podziękować. Dziękujemy! Dziękujemy teraz, codziennie, ilekroć pomyślimy, że jesteście i nas otulacie swoją obecnością. To bardzo ważne dla nas. Bardzo. 

Po części wyjazd potrzebny był, żeby zorganizować Julkowi czas w dni wolne bez szkoły. Bo choć nastolatek, nie może pozostawać bez opieki dłużej niż godzinę. Gdy moja obecność jest potrzebna w innym miejscu, Julka czas został wypełniony i dobrze zagospodarowany. Radek z Julkiem do Zaździerza wyjechali w niedzielę. Mają swój mały męski wypad. 

W planie zajęć uwzględniono moją prośbę i Julek ma więcej zajęć z logopedii (częściowo za rehabilitację). Logopedka przyjeżdża do ośrodka dwa razy w tygodniu. Nie wiedziałam. Julek przez to ma kumulację zajęć z logopedii. We wtorek i piątek po dwie zegarowe godziny (z godzinną przerwą). Nie wiem, czy w takim układzie będą to efektywne zajęcia. 

Zajęcia miał zaczynać basenem o 9:20. Piszę "miał", bo wczoraj nastąpiła jakaś awaria. Usuwają jej skutki. Dzisiaj zamiast basenu Julek miał masaż (co akurat chłopak bardzo lubi). Jutro zajęcia podobno wrócą. Po basenie terapia ręki i pedagog. Chwila przerwy i rehabilitacja. Zajęcia kończy o 14:20. We czwartek godzina SI. 

Po przyjeździe tona papierów do wypełnienia, co przyprawiło Radka o zgrzyt zębów. Telefony wibrowały. Radek oznajmił, że gdyby wiedział, że na wejściu ma wypełnić 15 stron, nie przyjechałby. Dopadła go proceduralna rzeczywistość ON. 

Julek szczęśliwy. Nie wiem, jak będzie w połowie tygodnia, ale nawet jeśli kwituje pójście na jakieś zajęcia swoim "no doooobra", to idzie i pracuje. Wczoraj po zajęciach pojechał z tatą do kina na "Akademię Pana Kleksa" i lody w macu. Są obowiązki i są przyjemności. Chwilo trwaj. 

Turnus rehabilitacyjny w Leśnym Zakątka sfinsowaliśmy z 1,5% podatku wpłaconego na Julka subkonto. Z serca dziękujemy!






niedziela, 10 grudnia 2023

Pierniczki

W świąteczny krwioobieg weszło nam robienie w grudniu pierniczków. I w tym roku nie było inaczej. Nawet Julka katar nie przeszkodził nam w pracach. 

Wczoraj przy jego wsparciu (nadal siada na kuchennym blacie, ale teraz niemal jego połowę zajmuje) zrobiłam ciasto. Julek wałkował, wycinał foremkami kształty. Upiekliśmy.





A dzisiaj dekorowaliśmy. Nawet Krzysiek wyszedł ze swego pokoju. Machnął dziesięć pierniczków. Poszedł. Lubię ten czas. Bardzo wspólny. Pierniczki miłością ozdabiane.