czwartek, 28 czerwca 2018

Kraków

Wakacje (czyt. przerwa od zajęć szkolnych u starszego dziecka) zaczęliśmy od krótkiego wypadu do Krakowa.
Droga do Krakowa charakteryzuje się tym, że nigdy nie wiadomo, na jaki trafi się korek.
Trafiliśmy na średnio uporczywy. Podróż trwała więc pięć godzin, powrót już cztery z kawałkiem (ale to przez niedzielny poranek). Chłopaki znośnie przesiedzą taki wojaż. Duży udział w tej znośności ma sprzęt telefoniczny. W drugiej kolejności repertuar śpiewany i słuchany melodii wszelakich, łącznie z odpalanym na tę okazję "Upiorem z Opery" (ulubiony fragment to ten, gdy primadonna zaczyna tracić głos, upiór ekzekwuje swoją listę życzeń, a na koniec spada żyrandol). Julek wtedy śpiewa razem z upiorem (drżyjcie szyby w mijanych samochodach). Jest konsumpcja, negocjacje w sprawie ilości wypijanej coca-coli (na co dzień nieobecna w domu, w podróży służy do przekupstwa nudy, z której dzieją się niedobre, irytujące rzeczy), przystanek na sisusiu. Normalnie festyn i kolorowe jarmarki.
Nasz Kraków to znajomi. Spotkania w niedosycie. Snu niewiele. Deszcz niestraszny, bo nawet jeśli zmoknięci docieramy do celu, to gospodarze nie zostawiają na nas mokrych ubrań. Te suszą się na rozłożonej w trybie od ręki suszarce, a my otuleni troską i życzliwością, pysznie nakarmieni, możemy spokojnie siedzieć i gadać i śmiać się i podziwiać piękne efekty hobby gospodyni i wspominać (Monia, zdjęcie "Wysłuchany hejnał" tobie dedykuję :) ) i opowiadać różne niepokoje. Dzieci obok zajęte sobą. Niektóre to nawet łapią okienko pogodowe, żeby rowerem i hulajnogą dotrzeć na boisko i zagrać mecz. Piłka nożna we wspólnym temacie.
Jest jeszce spacer po Rynku, hejnał o dwudziestej, kawałek koncertu z okazji Wianków (nam trafiła się Natalia Przybysz z piosenką "The Banana Boat Song" z filmu "Sok z żuka"), lody na Grodzkiej. Czas się zatrzymał. Na ułamek sekundy.
Potem szast-prast pognał znów, z impetem zabierając nas do domu.

Upiorny Julek. Śpiewa.


Wysłuchany hejnał


Adam, Krzyś, Julek i Kosma ;)

sobota, 23 czerwca 2018

Dzień Taty

Cichy nieobecny tego bloga.
Gdzieś przewija się w tle.
Obok, przed, za nami.
Bez niego nie byłabym w tym miejscu, w którym jestem.
Bez niego Krzysiek i Julek nie byliby takimi fajnymi chłopakami.
Ważny dla nich tak samo jak ja. Czasem bardziej.
Przytuli, rozśmieszy, zawiezie/przywiezie na zajęcia/trening, zrobi najlepszego hot-doga na świecie i kanapkę z nutellą, śniadanie zapakuje do torby, opowie ważną historię, zrównoważy kiepski humor, pocieszy, gdy trzeba i zgani, gdy trzeba. Zawsze pomoże.
Tata.
Radek.
Nasz człowiek od zadań specjalnych. Bardzo z nami na co dzień.






wtorek, 12 czerwca 2018

ppp

Odroczenie obowiązku szkolnego. Rozdział dwudziesty piąty.
Miało być szybko, prosto i czysto formalnie.
Była wizyta z nie tym, co trzeba psychologiem i krótki wywiad spisany na kartce wyrwanej z zeszytu.
Potem spotkanie z pedagogiem i badanie Julka z moją pomocą oraz ryzykiem kontynuacji na kolejnej wizycie (ludzie! ja pracuję!).
Teraz telefon, że jeszcze potrzebne badanie psychologa. Helllou!!! Już się widzieliśmy, już rozmawialiśmy. Mimo mej prośby nie uwzględniono notatek od pierwszego psychologa. Teraz, znaczy dziewiątego lipca (bo wcześniejszych terminów nijak wstrzelić nie dało się do naszego terminarza wypełnionego innymi sprawami) mamy kolejne spotkanie. Chyba ostatnie. Mam nadzieję, że ostatnie.
Nie kumam tej drobiazgowości. Nie proszę o konkretne orzeczenie, ale zwykłe, zasadne odroczenie.
I ten bałagan od samego początku. Zgrzytam. Dokładam cegiełkę do nielubienie placówki, z którą zderzymy się znowu w przyszłym roku, kiedy Julek ponownie będzie przechodził cykl badań, żeby otrzymać orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego na etap wczesnoszkolny.
Teraz bujamy się od marca.
Turnus trwa.
Julek dzielnie pracuje, jeszcze sprawniej odlicza dni do powrotu. Wczoraj wszystkim pokazywał na palcach cztery dni. Dziś zaraz po przebudzeniu pokazał mi trzy. Matematyka w praktyce. Motywacja na piątkę.

niedziela, 10 czerwca 2018

Bianka

Weekend to przerwa od zajęć. I pełno wolnego czasu, który trzeba dzieciom czymś wypełnić. Zawsze były do południa animacje. W tym roku je odwołano, a ośrodek nie poszukał nikogo w zastępstwie. Przynajmniej wyjazdu do ZOO nie odwołano. Podjechał autobus i zabrał wesołą wycieczkę zdominowaną przez dzieci z zespołem Downa w wieku od 3 do 14 lat. Kierunek ZOO.
W płockim ZOO byliśmy dwa lata temu. Wtedy Igor z Julkiem jeździli w wynajętym drewnianym wózeczku, który na zmianę z Sylwią ciągnęłyśmy. W tym roku Julek samodzielnie wędrował ba! pędził od wybiegu do wybiegu. Szukał rekina i goryla. Ten pierwszy znalazł się w pięknym akwarium, ten drugi tylko na obrazku. Obejrzał z zaciekawieniem surykatki, żyrafę, zjadł gofra (zamiast loda przez katar, który od wtorku z lekka dokucza), wlazł do torby kangura (z trudem wymawiając wyraz "kangur"), przystanął przy słoniach, ale to przez pawia, który łaził między nimi, zamówił sobie sok, kulturalnie skorzystał z toalety, zaliczył małpi gaj.
Małpi gaj w płockim ZOO to malowniczno zawieszone nad konarami wysokich krzewów kilka torów przeszkód dla dzieci w wieku od 4 lat do 12. Zakończyć to przejście można zjazdem tyrolką (powątpiewałam, czy Julek zjedzie - ta wysokość i długość zjazdu) albo przewędrowaniem ścieżką mniej wyczynową. Nie że wątpię w możliwości Julka. Ja wiem, że to zwinne i ruchliwe dziecko. Nie wiedziałam jednak, że pomknie po nieznanym terenie z prędkością światła. Minie Biankę i Tomka. Zjedzie błyskiem po mega zjeżdżalni, wdrapie się na poziom wyżej i zanim zdążę zaczerpnąć powietrze, zjedzie tyrolką z okrzykiem: "Lutuuuuj!!!!". Uwielbiam to szczęście w roziskrzonych oczach Julka.
Ale to nie Julek był dla mnie tego dnia bohaterem (choć w środku pękałam z niego z dumy), ale Bianka.
Bianka to dwunastolatka. Bardzo delikatna w obyciu, silna budową ciała. Miękka na zewnątrz i w środku. Wyraźnie mówi. I wie, co mówi. Niespieszna jak Ent. Gdy Julek zaliczał trzecią rundę po placu zabaw, Bianka mozolnie brnęła do przodu. Powoli, ostrożnie, z namysłem. Wreszcie dotarła do końca i utknęła na tyrolce. Klasyczny dylemat. Chciałabym, ale boję się. Grażyna wołała: - Chwyć mocno uchwyt!  A Bianka: - Wiem, Grażyna! Edyta (mama Bianki) wołała: - Dasz radę, Biana! A Bianka: - Boję się! Ja wołałam: - Bianka, czekam na ciebie po drugiej stronie. Złapię cię! A Bianka: - Marta, czekaj! Nie trwała w bezruchu. Racjonalizowała swój strach. Tłumaczyła sobie, co może, jak może i czy da radę. Zrobił się korek. Dzieci za nią czekały na swoją kolejkę. A ona walczyła z lękiem. Walczyła, walczyła i jeszcze walczyła. Długo walczyła. Wstrzymałyśmy oddech. Wreszcie. Wreszcie usiadła. Chwyciła uchwyt. Zjechała. Dostała brawa, że chyba całe ZOO słyszało. Fajna dziewczyna! Koleżanka Julka. :)










sobota, 9 czerwca 2018

Kubuś Puchatek

Kubuś Puchatek. Maskotka niemała, zakurzona, w zasadzie brudna. Wylądowała w rękach Julka. Chciałam ją odebrać, ale Julek uparł się, że zabierze ją na zajęcia (właśnie czekaliśmy na nie).
- Kubuś na zajęcia. - powtarzał Julek, co rusz całując umorusane oblicze Puchatka. Uśpił mą czujność. Uwierzyłam w więź na prędce wyprodukowaną przez Julka. I w pomysł zabrania nowego przyjaciela do p. Anety.
Drzwi się otworzyły.
Julek zwinnym ruchem bach! (nie przekraczając progu pokoju) wrzucił maskotkę na środek pomieszczenia. Machnął ręką wołając: - Do widzenia! Zrobił obrót i w nogi.
Refleks zadziałał. Syn nie czmychnął daleko.
Postępy Julka są różne. I w mowie i w społecznych kontaktach i w kombinowaniu i w prędkich ucieczkach.
Nie dajcie zwieźć się pozorom. ;)

środa, 6 czerwca 2018

Logopeda

Pierwsze zajęcia z logopedą.
Julek bezbłędnie odpowiada, co widzi na kolejnych obrazkach: kot, baran, flet, pies, koń itd. Pani bada, słucha, pyta.
Julek w warunkach laboratoryjnych wypowiada wyrazy niemal bezbłędnie, a na pewno zrozumiale. Są trudności w artykulacji niektórych zbitek sylabowych, ale Julek nie zraża się. Powtarza. Współpracuje.
Krótki wywiad ze mną.
I na koniec to zdanie. Właściwie kilka.
"Ale pani mnie w błąd wprowadziła. Mowa Julka nie jest na poziomie dwulatka, ale trzy- czterolatka. Chłopak porozumiewa się prostymi wyrażeniami. Ma ogromny potencjał. I naprawdę nie był prowadzony tomatisem i (tu nazwa jeszcze innej terapii)? Niewiarygodny postęp."
Takie słowa uskrzydlają. Dodają wiary w postęp mowy Julka.
Turnus rehabilitacyjne w ośrodku 12 Dębów pod Płockiem trwa.
Sfinansowany z 1%. Dziękujemy! :)


niedziela, 3 czerwca 2018

Zlot Zakątkowy

X Zlot Zakątkowy - szast-prast - i minął. Ledwie przyjechaliśmy do Zaździerza we czwartek, a już zrobiła się niedziela przedpołudnie. Pożegnaliśmy z Julkiem Krzysia i Radka i zostaliśmy, żeby zacząć turnus rehabilitacyjny.
Zlot to ludzie. Pogawędki, śmiechy, bitwa na balony wypełnione wodą, dmuchańce dla dzieci z okazji Dnia Dziecka i muzyczne wariacje, to również zawody sportowe i konkurs talentów. Działo się! Oj działo! Moc pozytywnej, pomarańczowej energii. :)