czwartek, 6 listopada 2014

Pierwsze litery

Dziś w temacie lekcji. Tych do odrobienia w domu.
Pierwszy miesiąc to lokomotywa Tuwima. Najpierw powoli. Malutkie, leciutkie, króciutkie zadanka co by oswoić pierwszaka. I mnie przy okazji. Z każdym tygodniem stawały się poważniejsze na stronę, półtorej. Już nie szlaczki, a pierwsze pisane litery.
Dziecię wiło się, kręciło, ja wychodziłam z siebie. Katastrofa kolejowa. Szybko na szczęście załapałam, że cisnąć nie mam co i wprowadziłam prostą zasadę. Dwie linijki bez dygresji i opowiadanek, ciurkiem, a potem przerwa na dwa gole. Syn czasem wynegocjował trzy. Więc partyjka w mini piłkarzyki (babciu Krysiu uratowałaś nam życie! :)) A że Krzyś, co tu dużo mówić, dużo lepszy jest w tej grze ode mnie, częściej wygrywał niż przegrywał (mnie udawało się strzelić gola, gdy przeciwnik stracił czujność), to i chętniej potem siadał do kolejnych linijek.
Przyszedł październik a z nim kolejne litery. Rozgrywki w nogę dobrze funkcjonowały. I Krzyś i ja oswoiliśmy się z nowymi obowiązkami. Szło do przodu.
Aż z początkiem listopada nagle odkryłam, że Krzyś na pewniaka łączy litery i zaczyna czytać. I odnajduje w tym frajdę (załapał bakcyla). Jego ręka rozpisała się, a organizm przywykł do systematycznego siedzenia przy biurku. Mniej już wiercenia, więcej skupienia. Coraz rzadziej gramy w piłkarzyki. Przerwy międzylinijkowe już nie są konieczne.
Oto próbka Krzysia pisaniny.









5 komentarzy:

  1. Jestem pod wielkim wrażeniem.Pisanie idzie super. Kształtne literki, czytelne wyrazy. Czegoż chcieć więcej; tylko wspierać. A, że jeszcze zamiłowanie ma do czytania to ja biję brawa.
    Gdy zasiadł pierwszy raz do ławki szkolnej już na zdjęciu widziałam pilnego UCZNIA.
    Pozdrawiam cieplutko z deszczowego Olsztyna. Alat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie Krzysia fascynuje odkrywanie, co kryje się za ciągiem liter, które napotyka na drodze. Rozszyfrowuje te ciągi i cieszy się z każdego udanego odczytu. Chciałabym, żeby polubił czytanie.:) Dziękuję za ciepłe słowa pani Alu, mimo że z deszczowego miasta słane. :)

      Usuń
  2. Marto, gratulacje dla Was! Dla Krzysia - pięknie pisze! A dla Ciebie za pomysł na poradzenie sobie z "zadaniami domowymi". Genialne. Przyjdzie czas, że być może odgapię od Ciebie, zmodyfikowane na dziewczeco:) Super mama z Ciebie!
    Dominika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobrze sprawdziły się te piłkarzyki u nas. Bo: raz - Krzyś lubi je; dwa - częściej wygrywa (patrz punkt jeden ;)); trzy - dwa gole to kwestia minuty-dwóch. Ale te minuty były najlepiej wykorzystanym czasem. Dawały wytchnienie, no i motywację do dalszego odrabiania (no bo jak tak bez rewanżu ;) a żeby rewanż to trzeba kolejne linijki napisać) PS Dodam, że i ja podszkoliłam się przez ten czas w piłkarzyki i z czasem Krzysiowi już nie tak łatwo było mnie ograć :))

      Usuń