środa, 9 marca 2022

Kardiolog

Wczoraj wizyta kontrolna u kardiologa. Ta sama wizyta, której ustalenie terminu w ubiegłym roku nie trwało krótko. Jakieś sześć miesięcy.

Dwa lata temu zaliczenie lekarza przebiegło jak w najlepszej szwajcarskiej klinice. Punktualnie, sprawnie, bez żadnych przesunięć. Było. Minęło. Wczoraj wizyta w poradni kardiologicznej na Żwirki i Wigury jak za dawnych, niechlubnych czasów na Litewskiej. Skłębiony tłum pod gabinetem, jeden lekarz, dwie i pół godziny czekania, godzina umówionej wizyty wystrzeliła w kosmos.

Julek cierpliwie siedział. Czekał. Nie chciał jeść. Nie chciał pić. Raz zrobiliśmy wycieczkę do toalety. Im więcej upływało czasu, tym częściej pytał: długo jeszcze?

Wreszcie nasza kolej. Echo serca przeprowadzone przy współpracującym pacjencie. EKG nie musieliśmy robić, więc czas pobytu w poradni skrócił nam się o jakieś 40 minut.

W grudniu kładziemy się na oddział. Potrzebne głębsze badania. Niedomykalność zastawki mitralnej rośnie. Jest na poziomie II/III stopnia. Powstaje potrzeba wprowadzenia leków, żeby przeciwdziałać zwapanianiu zastawki. Wadliwej od samego początku. Bez możliwości idealnej korekty jej w trakcie zabiegu naprawiającego wadę serca Julka w styczniu 2011 roku.

Jesteśmy jedenaście lat po zabiegu. Już jedenaście. Wypisujący nas wtedy lekarz uprzedził, że w przyszłości, dorosłej przyszłości Julka będzie trzeba wymienić zastawkę. Dystans do tej dorosłości niebezpiecznie się skraca. To jeszcze nie ten czas, żeby się martwić. Julek cały czas jest w dobrej kondycji. W tyle głowy przycupnął jednak niepokój.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz