niedziela, 5 listopada 2017

Kibic

Sobota zaczęła się piłkarsko.
Krzysia drużyna rozgrywała ostatni mecz tego sezonu, na dodatek u siebie, czyli na orliku przy szkole. Pojechaliśmy więc wszyscy. Julek miał okazję przetestować w praktyce przyswajane od kilku miesięcy słownictwo branżowe. Zwyczajnie zaliczył debiut kibica.
Padało: "nie ma gola", "broń!", "faul".
Krzyknął też: "karny!". Głośno na tyle, że stojący obok sędzia odwrócił się z karcącym spojrzeniem. My tam mieliśmy ubaw. ;) Pisząc my - mam na myśli grupkę rodziców kibicujących klubowi Respekt, w którym grają nasi synowie. Krzyczeliśmy na całe gardło: "Respekt gola!". Julek razem z nami. Pod koniec meczu coraz sprawniej wymawiał "Respekt". Było też skandowane hasło, wymyślone przez jedną z mam: "Jeszcze jeden, jeszcze dwa - KS Respekt radę da!"
Emocje udzielały się, gardło bolało, chłopaki dzielnie walczyli. Do samego końca. Przegrali nieznacznie.
Julek wytrzymał cały mecz, z przerwą na wycieczkę do szkolnej toalety i krótką rozgrywkę piłką na naszym boisku. Podobało się nam. Bardzo.
Mnie udzieliła się atmosfera rywalizacji. Julek awansował do maskotki kibiców. Prawie każda mama miała go przez chwilę na rękach. Został polubiony, kupiony i sprzedany. ;) Urokowi Julka trudno się oprzeć. Czasami.
A gdy drużyna schodziła już z boiska, gromko przez nas oklaskiwana, Julek wybiegł do brata z okrzykiem "Ksyyyś!". Przytulił mocno do niego. Potem szedł między nim a kolegą z drużyny. Uśmiechnięty, bez kompleksów, zadowolony.
- Franek powiedział mi, że chciałby takiego brata. - poinformował nas Krzyś wsiadając do auta.
Uśmiechnęliśmy się z Radkiem do siebie.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz