poniedziałek, 20 marca 2023

Zapalenie krtani

Zaliczając slalom między kolejnymi katarami, z krótkimi przelotnymi infekcjami wirusowymi, nie straciłam jednak czujności. Moje ucho wyłowiło w ubiegłym tygodniu lekką zmianę w głosie Julka. Muśnięcie chrypką. Dwa kaszlnięcia w środę wzbudziły nerwowość. Czwartek popołudniu słychać było pokasływanie. Szczęśliwie w piątek pracowałam zdalnie. Julek został ze mną w domu. Tak na wszelki wypadek, gdyby te pokasływania miały się przeobrazić w kaszel. 
I rzeczywiście. Pojawił się kaszel. Szczekający, gardłowy, niedobry kaszel. Popołudniu doszły dreszcze i gorączka. Już wiedziałam, że przez weekend nie wykurujemy Julka. Ostatnim rzutem na taśmę umówiłam go do lekarza. Na poniedziałek, g. 17:45. 
I przeszłam do leczenia tym, co miałam pod ręką. Prawoślazowy, dużo napojów, ibuprom. W okienkach bezgorączkowych karmiłam tym, co Julek lubi. Było spaghetti, hot dog, czekoladowe babeczki. Te to nawet Julek pomagał robić. W tych momentach, bez temperatury. 
Ostatnia noc była pierwszą bez gorączki. Kaszel nie zniknął. Może ciut bardziej stał się wilgotny.
Dzisiaj diagnoza. Zapalenie krtani. Nebbud do inhalacji. Przeciwkaszlowy na noc. Na horyzoncie pojawiło się światełko nadziei. Nadziei na to, że do końca tygodnia Julek wróci do zdrowia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz