sobota, 27 lipca 2024

Mrozy 2024

Wsiadł i pojechał entuzjastycznie machając ręką. Zaczął tym samym swój pierwszy samodzielny, czternastodniowy kolonijny wyjazd. Jestem spokojna. Wiem, że jest gotowy na taki czas bez mamy i bez taty. Mój Julek. Mój nastolatek. 

Lekki stresik poczułam dwa dni temu, gdy dopinałam ostatnie przedwyjazdowe sprawy. Dużo rozmawiałam z Julkiem. Dla niego było ważne, czy jedzie Antek i pani Edytka. Wychowawczyni niekoniecznie w wakacje, jako opiekun kolonii. Musi nabrać powietrza. Solidnie odpocząć. Kierownikiem kolonii jest za to pani Angelika Jabłońska - nauczycielka ze szkoły, którą Julek dobrze zna. To go usatysfakcjonowało. Z klasy Julka oprócz Antka pojechała jeszcze Julka i Janek. Zgrany kwartet. Wokół autokaru krążyły znajome twarze. Zdecydowana większość uczestników tego wyjazdu to dzieci za szkoły Julka. 

Julek cieszył się na ten wyjazd. Dwie Zielone Szkoły zrobiły swoje. I ta naturalna potrzeba bycia w gronie rówieśników. Będzie się działo. Chłopaki zostali rozdzieleni. Każdy śpi w innym pokoju, z innymi kolegami. Julkowi towarzyszą chłopcy z jego szkoły. Na każdy pokój przypada jeden opiekun. Julkowi, Grzesiowi i Michałowi trafiła się pani Milena. Stworzyła już grupę na WhatsAppie, żeby być z nami (rodzicami) w kontakcie. Dzieci mogły wziąć ze sobą telefony. Julek zadzwonił do taty, do babci Aldony, do mnie. Dojechali, zjadł obiad, nie wiedział, co zjadł, leży, odpoczywa. Garść informacji. Z uśmiechem, który słyszałam w słuchawce. 

Taki wyjazd to duża sprawa. Praktyczny sprawdzian samodzielności Julka od pilnowania swoich rzeczy, przez wyciśnięcie pasty do zębów, powieszenie ręcznika, spanie w nowym miejscu (na Zielonej Szkole w ogóle nie było z tym problemu), podłączenie ładowarki do telefonu (mama w domu pamięta) do bycia asertywnym, współpracującym, i empatycznym kolegą. Jestem spokojna. Julek jest gotowy na nowe, niekoniecznie wyłącznie łatwe doświadczenie. 




1 komentarz: