czwartek, 1 listopada 2012

Wszystkich Świętych

Moja tradycja 1 listopada związana jest z Łodzią. Centrum dowodzenia mieściło się na Piotrkowskiej, w mieszkaniu babci Józi. Z wiekiem coraz trudniej było jej chadzać na cmentarze, więc chodziłyśmy my: moja mama, ciocia Danka – jej córki, Magda i ja – jej wnuczki. Na stary do dziadka Karola, na komunalny do wujka Waldka i obok do Agatki.
Po powrocie czekał na nas gorący rosół i obowiązek zdania babci sprawozdania. Jakie kwiaty, jakie znicze, jakie ceny, czy już ktoś był. Jak był, snucie domysłów kto. I opowieści-wspominki o tych, którzy odeszli. Zawsze te same.
A potem nadszedł 1 listopada, gdy odwiedziłyśmy na starym ich oboje. Babcię Józię i dziadka Karola. Babcinego rosołu nie było, a zmarznięte nogi rozgrzewałyśmy na Sienkiewicza u cioci Danki. W połowie drogi między Starym a Komunalnym Cmentarzem.
Tak było…
Teraz z Radkiem budujemy tradycję naszych świąt. Chciałabym, żeby chłopcy nauczyli się szanować wspomnienia. Nauczyli je pielęgnować. Ciepło myśleć o bliskich i dalszych, których zabrakło, już nie ma. Pamiętać.
Ile to już świeczek muszę zapalić, żeby wspomnieć każdą osobę z osobna. Moje myśli krążą wśród nieobecnych. Mieszkamy tu krótko, a jednak na pobliskim cmentarzu odwiedzamy sąsiadów. Do bliskich daleko, w sercu kroków niewiele. Zatem zapalam znicz pod krzyżem dla tych, których znałam i dla tych, których nie znałam. Dla wszystkich zmarłych, o których wiem. A w domu świece migoczą. Do późnej nocy.
Pamiętam o Was, kochani.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz