sobota, 11 stycznia 2014

O miłości trochę

Mówi się, że dzieci z zespołem Downa są bardziej kochane.
Nie czuję, żebym Julka bardziej kochała od Krzysia, czy Krzysia od Julka. Ta moja miłość do nich jest niemierzalna i bez końca.
Na pewno jednak miłość do Julka jest szczególna. Rodziła się w końcu w bólach i nie była taka oczywista na początku. Przedarła się przez chaszcze niepogodzenia, potykała o przerażenie nieznanym. Oswajała moje najeżenie długo, powoli, cierpliwie. Wreszcie utkała więź z Julkiem szczególną.
Będę go chronić zawsze. Dziecko, które nigdy nie będzie dorosłym, choć dorośle zacznie wyglądać. Julek nie usamodzielni się tak jak Krzyś. Będzie mieszkał z nami do czterdziestki. Do końca z nami. Jego albo naszego. Kolejność nie będzie bez znaczenia.
Już nie boję się tego razem. Choć kompletnie nie mam o tym wyobrażenia.
Choćby dla tego jednego uśmiechu z duszą, ponad wszystkie ale, warto!
Gdzie ja bym teraz była, gdybym nie pozwoliła się uwieźć tej Miłości?

4 komentarze:

  1. Lubie czytać Twego bloga.O rzeczach trudnych piszesz tak piękni,rzeczowo i plastycznie,czytam jednym tchem i ciągle mam niedosyt.Masz talent pisarski .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Cieszę się, że moje pisanie o codzienności (trudnej i łatwej) pozostawia również jakieś estetyczne wrażenie. :)

      Usuń
  2. Marto, żeby tak pięknie (i zwięźle:) napisać o rzeczach najpiękniejszych ale i najtrudniejszych to trzeba być naprawdę niezwykłym człowiekiem - pięknym i poukładanym w środku.... Jesteś moją nieustająca inspiracją:)
    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  3. Martuś..... pięknie to napisałaś kwintesencja uczuć rodzica do dziecka z zD.
    Dziękuję

    OdpowiedzUsuń