wtorek, 21 czerwca 2016

Mecz

Z Julkiem wielu rzeczy się nie da.
Nie da się długo na niego wkurzać. Nie da dowiedzieć, co było w przedszkolu na obiad i czy śnił mu się jeż. Nie da się posiedzieć w spokoju i namówić na spacer w wysokiej trawie. Nie da się przebić przez ścianę zbudowaną z nie i obejrzeć w skupieniu meczu.
No to zabrałam towarzystwo na podwórku.
Tata reprezentował rodzinę przed telewizorem.
A my na trawniku graliśmy w nogę. Ja skandowałam: Polska! Gola! tu-tu, tu-tu-tu-tu! Krzyś stał na budzie, której słupkami zostały dwie brzozy, a Julek podawał piłki. Co to był za mecz. Proszę państwa, główka, podanie, dośrodkowanie i goooool! Ten gol najważniejszy. Bez różnicy która drużyna strzela. Bez różnicy dla Julka. On na ten czas rozumie podstawową zasadę piłki nożnej - trzeba strzelać gole. Nie ważne do której bramki. Na rozumienie takich niuansów przyjdzie jeszcze czas.
Julek zanurzony w tu i teraz coraz celniej kopie i niemal za każdym razem trafia w piłkę. Coraz dłużej i dalej kopnięta piłka toczy się po murawie. Julek za każdym razem też wie, kto ma strzelać gola, kto do kogo podawać i nie daj Bóg pomieszać ten szyk. Jest protest, krzyk i powrót na  ławkę rezerwowych. Ogólny zamęt. I znów piłka jest w grze.
Polska! Gola! Tu-tu, tu-tu-tu-tu.
Nasi górą! Tu-tu, tu-tu-tu-tu!








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz