Moje starsze dziecię zawieszone między wierzyć nie wierzyć w św. Mikołaja na wszelki wypadek postanowiło napisać list. Wcześniej głośno wyrażając ochotę na korki nemeziz ze skarpetą (czyt. bez sznurówek, kosmiczny odlot, jedyne osiem stów). Pogadanka uświadamiająca o wartościach materialnych (czyli skąd się bierze pieniądz) i przede wszystkim nie! synu, nie! (czyli o niematerialnych ważkich sprawach też). Strapione dziecię przyjęło tłumaczenia na klatę i zeszło z ceny. Znalazło buty za dwie i pół stówy. Będziemy negocjować po świętach.
Tymczasem korki zamieniło na nerf budząc uśpiony mój nerw. Ale niech będzie. Pisze wszak do świętego. Ja uderzę o morze cierpliwości, spokój i wyleczenie zranionych ego niektórych ważnych dla mnie osób. No i niech wrzuci może jakąś płytę Kultu, Maanamu albo Grechuty. Takie mnie sentymenty na dojrzałe lata łapią.
Młodsze dziecię nic nie napisało. Strzeliło rysunek, że niby ślimak, żarówka albo motyl z upadłymi skrzydłami. Nerf jaki drugi czy co. Niech święty interpretuje i decyduje. Ja się nie mieszam.
Czekamy szóstego grudnia.
Ładny, zgrabny, miły. Uśmiech pełen wdzięku. Twardy negocjator. Lubi postawić na swoim i wszystkich na baczność. Dynamiczny, z poczuciem humoru i buntem na wynos. A, ma zespół Downa. Ciągle o tym zapominam. Serio. Tylko jego rozwój i ciekawskie spojrzenia przypominają czasem, że ma. Przed państwem - Julek, młodszy brat Krzysia. Obaj to moi synowi. Dumna z nich ja!
Nie wiem co to Nerf, ale na pierwszym liście widzę latarnię morską z trampoliną wprost do oceanu :) Może dostaniecie kredyt, trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńJak już ta latarnia, to za megaspadek nieznanego krewnego, który po śmierci uskutecznił rozdawnictwo na przekór swemu sknerstwu. Ktedytom mówimy nie! ;) PS Nerfy to cała seria wyrzutni, pistoletów na mięciutkie, piankowe strzałki.
Usuń